niedziela, 18 października 2015

Rozdział 10


- Gdzieś ty była?! - warknął na mnie Liam gdy tylko weszłam.
On chyba tylko tak umie się do mnie odzywać. Nie słyszałam ostatnio od niego niczego miłego. Tylko się na mnie wydziera. To wcale nie jest przyjemne, ale nie miałam zamiaru odwdzięczać się tym samym. W końcu nie byłam taka jak on.
- Na gorącej czekoladzie. - odparłam.
Przeszłam do kuchni, a on za mną.
- Dwie godziny?!
Nie wolno mi? Co on chce mnie ciągle kontrolować? Tak nie będzie. Daddy zdecydowanie do niego pasuje. Wkurzający Daddy. Chce wiedzieć co i o której godzinie robię? Przecież nie jestem maszyną. Nie czuję wyrzutów sumienia. Jestem już pełnoletnia, poza tym mam prawo do prywatności.
- Tak. - odparłam jeszcze spokojnie - Jestem już pełnoletnia Liam. Może powinieneś zając się sobą?
Na jego twarzy maluje się najpierw zdziwienie a potem wściekłość. Coś czuję, że ta rozmowa nie skończy się dobrze. Zupełnie nie wiem skąd to przeczucie. Może dlatego...
- Sobą?! Wychodzisz i nikomu nic nie mówisz! Wcześniej wróciłaś i płaczesz! Nie chcesz mi nic powiedzieć, to chyba nic dziwnego, że się martwię!
On jest chyba nie normalny. Nie chcę mu nic powiedzieć? Znalazł się tak nagle w moim życiu i chce wszystko o mnie wiedzieć. Nie mam zamiaru mu się zwierzać od początku do końca. To moje życie. Mam prawo mieć też sekrety. Nic go to nie powinno obchodzić. Nawet jako dzieci nie byliśmy ze sobą związani. Co mu się tak nagle na nadopiekuńczość wzięło?
- Zastanów się trochę czemu ci się nie zwierzam. Może w końcu na to wpadniesz, Payne. - minęłam go wściekła i poszłam do swojego pokoju.
Kiedy ochłonęłam włączyłam mojego laptopa. Zignorowałam milion wiadomości od Kamila i wyłączyłam czat. Nie miałam siły na jego zaloty. Liam wszystko ze mnie wypompował. Całą energię. Teraz chciałam poszukać pracy. Muszę coś znaleźć. I w tamtym momencie dostrzegłam, że jest jakiś kasting na tekściarza jakiegoś zespołu. Nie obchodził mnie on, ale praca. Nieźle płatna. Muszę się dostać chociaż na kasting. Musiałam wziąć jakiś mój tekst. Zeszyt mi zginął... Co teraz? Cholera... Miałam jedną szansę. Wymyślę na poczekaniu i albo będzie dobry albo zły... Zaczęłam pisać. Co napisałam dwa wersy to usuwałam je i zaczynałam od nowa. Aż w końcu coś z tego powstało.

Did i disappoint you or let you down?
Should I be feeling guilty or let the judges frown?
'Cause I saw the end before we'd begun,
Yes I saw you were blinded and I knew I had won.
So i took what's mine by eternal right.
Took your soul out into the night.
It may be over but it won't stop there,
I am here for you if you'd only care.
You touched my heart you touched my soul.
You changed my life and all my goals.
And love is blind ant that I knew when,
My heart was blinded by you.
I've kissed your lips and held your head,
Shared your dreams and shared your bed.
I know you well, I know your smell.
I've been addicted to you.

Goodbye my lover.
Goodbye my friend.
You have been the one.
You have been the one for me.

Na tym skończyłam. Trzeba było to jeszcze zaprezentować. Na prawdę? Tego nie doczytałam na początku, ale skoro namęczyłam się tyle nad tekstem, nie miałam zamiaru rezygnować. Złapałam gitarę i włączyłam program do nagrywania. W sumie nie wiedziałam po co mi on, do teraz. Powoli myślałam nad melodią. W końcu coś udało mi się ułożyć i gdy płynnie ją grałam, dodałam do tego mój wokal. Nie uważałam, by brzmiało to pięknie, ale było ok. Załadowałam załącznik do maila i najechałam wskaźnikiem myszki na wyślij. Nie byłam do końca pewna. Chcę spróbować? Pensja była na tyle dobra, że nie mogłam odmówić. Kliknęłam wyślij i opadłam na krzesło. Moje serce biło jak szalone. Naprawdę się tym przejęłam. Zeszłam na dół. Za chwile miała być kolacja, a ja chciałam pomóc cioci. Kiedy tylko znalazłam się w kuchni posłałam Elzie uśmiech. Po chwili do pomieszczenia wpadł Liam.
- Mamo, chłopcy dzisiaj przyjdą na kolację. - nawet na mnie nie zerknął.
Nie zabolało mnie to. Przyzwyczaiłam się, że jeśli nie dopuszczę do siebie osoby, która by tego chciała, ona sobie mnie odpuszcza. Tak było zawsze. Wiedziałam, że zawsze tak będzie. Pomogłam w przygotowaniach. Ponieważ Liam uprzedził nas o przybyciu gości dość późno, trzeba było dorobić wszystkiego na ostatnią chwilę. Wszystko postawiliśmy na stole w jadalni. Tym razem nie zmieścilibyśmy się w kuchni. Dowiedziałam się, że przyjdzie czterech chłopaków, a ten słodki blondyn ma na imię Niall. Kiedy zadzwonił dzwonek, akurat szłam do kuchni. Liam otwierał drzwi. Szybko wzięłam miskę z sałatką i wróciłam do jadalni. Wszyscy jeszcze stali, czekając aż chłopcy do nas dołączą. Po chwili w drzwiach zobaczyłam trzech chłopaków i Liama.
- ... dzisiaj nie mógł. - mrukną nie pocieszony, a ja nie dosłyszałam imienia.
Jeden z jego kolegów i nie był to blondyn, podszedł do mnie.
- A co to za ślicznotka? - uśmiechnął się szeroko.
- Moja kuzynka. - odparł Liam z lekkim uśmiechem, mimo że mówił o mnie - Agnes to Louis, Louis to Agnes.
Podałam chłopakowi rękę. Usiadł obok mnie. Ciągle się przez niego śmiałam i nie mogłam jeść. Szturchał mnie, albo szeptał do ucha głupie komentarze na temat innych. Najbardziej rozbawiło mnie: "Nie wierze, że jesteś jego kuzynką. Nie masz krzywego nosa." Myślałam, że umrę przez niego ze śmiechu. Kiedy siedzieliśmy rozmawiając po posiłku, zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam na taras. Odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Hej, nie przeszkadzam? - to był Matt.
Na dźwięk jego głosu, kąciki moich ust same się podniosły.
- Nie. - odparłam.
- To dobrze. Chciałem ci zaproponować jutro wspólne wyjście. Jesteś zainteresowana? - byłam pewna, że się uśmiecha.
- Może. To zależy dokąd. - usiadłam na schodku.
- Kochanie, ja tu czekam! - wydarł się Louis, a ja usłyszałam śmiechy w środku domu.
- Zaraz wrócę, KOCHANIE! - odkrzyknęłam - Przepraszam. kolega kuzyna. - wyjaśniłam Mattowi.
- Może ja do ciebie przyjadę, bo widzę, że mam konkurenta.
Zdziwiłam się. Jak to konkurenta? Mimowolnie uniosłam brew.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytałam.
- Nie. - byłam pewna, że się uśmiecha - Do zobaczenia jutro.
- Pa. - wróciłam na kolację.

Matt przyjechał po mnie koło 14. Nie wiedziałam dokąd chce iść. Nie powiedział mi. Ubrałam się ciepło, bo na dworze było zimno. Z samego rana znów miałam z nim zajęcia. Nadal uczył nas tego układu, a ja trochę wyluzowałam i szło mi dużo lepiej niż ostatnio. Wiedziałam, że on też jest ze mnie zadowolony. Gdy po skończeniu lekcji podszedł do mnie potwierdzić nasze spotkanie, Barbie o mało nie zabiła mnie wzrokiem. Ciskała w moją stronę pioruny, a ja udawałam, że nie wiem za co. Tak więc poranek minął mi dosyć dobrze. Unikałam Liama, miałam wrażenie, że on mnie też. Ciocia to chyba zauważyła, bo chciała z nami pogadać, ale musiałam już iść.

* * *

Myślałam, że umrę. Kolejny trening z Mattem. Wiedziałam, że dał wszystkim taki wycisk przeze mnie. Ostatnio się założyliśmy, że nie da rady mnie wykończyć. Jednak mu się udało. Usiadłam na parkiecie i napiłam się wody. Uśmiechnięty blondyn zajął miejsce obok mnie.
- Przegrałaś. - mruknął.
- No coś ty. - odparłam z uśmiechem - Przecież ja tak mogę bez końca.
- Jasne. - prychnął - Chcę nagrodę.
Tym razem to ja prychnęłam. Co on ode mnie chciał? To miał być luźny zakład, nic więcej. Czułam podstęp i wiedziałam, że muszę być ostrożna. W końcu, nie wiadomo co mu odbije. Dwa tygodnie znajomości dają mi jakieś podstawy do takiego myślenia.
- Jaką? - odparłam.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Ten idiota coś kombinował, a ja nie wiedziałam co... Ugh... Nie lubiłam tego uczucia. Bardzo wkurzające. Starałam się udawać niewzruszoną. Nie wiedziałam czy do końca mi to wychodzi.
- Jest jedna, której, bardzo, bardzo pragnę. Więc wpadnę po ciebie o 16. - podniósł się i z ogromnym uśmiechem wyszedł.
Pajac. Jednak ja również zaczęłam się zbierać. Przebrałam się w pustej już szatni i poszłam do domu. Tam wzięłam prysznic i poszłam do kuchni coś zjeść. Nuciłam pod nosem piosenkę, którą słyszałam jakiś czas temu w radiu. Nie wiedziałam co to, ale melodia wpadła mi  w ucho. Chciałam później znaleźć tę piosenkę. Kroiłam pomidora kiedy do kuchni wszedł Liam. Nic nie powiedziałam. Wiedziałam, że on nie chce ze mną rozmawiać. Dlatego wszystko jest takie skomplikowane. Cisza mi ciążyła. Jednak Payne stał w jednym miejscu i wpatrywał się we mnie. Zamyśliłam się, a ostrze noża ześlizgnęło się z warzywa, rozcinając moją skórę.
- Cholera. - mruknęłam i przemyłam radę.
- Przepraszam. - powiedział w końcu Liam.
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie. Nadal wpatrywał się we mnie jak w boga. Przecież wyglądałam jak zawsze. Oprócz tego, że miałam ręcznik na głowie. Moja wina, że musiałam umyć włosy?
- Przecież nie przez ciebie się skaleczyłam. - odparłam.
- Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. - mruknął i odwrócił mnie do siebie przodem - Dużo myślałem o tym co mi powiedziałaś. Nie mam pojęcia co się stało, że nie chcesz ze mną rozmawiać. Wiem, że dawno się nie widzieliśmy, nie mieliśmy se sobą kontaktu, ale ja naprawdę chce to nadrobić.
Spojrzałam w jego oczy. Mówił szczerze. Co miałam zrobić? Czyżby Liam, w końcu zrozumiał dlaczego jestem dzika i ze mnie nie zrezygnował? To się nie zdarza. Przytulił mnie, a po moim policzku zleciało kilka łez.
- Dlaczego płaczesz? - spytał, ocierając moje poliki.
- Bo do tej pory, nikomu na mnie nie zależało, tak jak tobie. - szepnęłam, po czym wydostałam się z jego ramion.
Zrzuciłam ręcznik z głowy, ubrałam bluzę i buty, a następnie wyszłam z domu. Naciągnęłam kaptur na ciągle mokre włosy. Moje życie byłoby dużo łatwiejsze gdyby GO nie spotkała. Mogłabym żyć jak do tamtej pory. Kiedy tylko o nim pomyślę, mam ochotę płakać. Nienawidzę go, nienawidzę i tak bardzo tęsknie i kocham. To zupełnie bez sensu. Spędziłam z nim niecały miesiąc. Zakochałam się i nie potrafię zapomnieć. W tamtym momencie chciałam umrzeć. Skuliłam się na mojej ulubionej ławce w parku i wpatrzyłam się w wodę. Objęłam się ramionami kiedy zawiał zimny wiatr. Wiedziałam, że przez moją głupotę pewnie będę chora, ale wtedy o tym nie myślałam. Potrzebowałam chwili całkowitego odcięcia. Od wszystkiego i wszystkich. Zamknęłam oczy. Czemu życie jest ciężkie? Czemu nie zawsze układa się po naszej myśli? Chciałam cofnąć czas i nie wyjechać na te wakacje. Być może wtedy byłabym tylko z Davidem i... wszystko potoczyłoby się inaczej. Nadal rozmawiałabym z siostrą, nie musiałabym wyjeżdżać. Teraz kiedy nie mam nic, nie wrócę do domu. Nie mogę. Nie chcę. Przede wszystkim: nie potrafię. Po moim policzku spłynęła łza.
- Przeziębisz się. - usłyszałam i natychmiast stanęłam na równe nogi.
Matt patrzył na mnie ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Cofnęłam się krok. Czułam, że mimowolnie zrywam z nim znajomość. Może nie dosłownie, ale na pewno oddalam się od niego.
- Boisz się mnie? - spytał cicho, nadal na mnie patrząc.
- Nie. - szepnęłam i pociągnęłam nosem.
Zrobiło mi się strasznie zimno. Patrzyłam w ziemie. Czułam się jak zagubione dziecko. Poczułam coś ciepłego na ramionach. Chłopak mocno mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam jego gest. Tak bardzo kogoś potrzebowałam. Żeby po prostu był.
- Pozwól mi sobie pomóc. Pomóc o nim zapomnieć.
Spojrzałam w jego oczy. Mówił poważnie, widziałam to. Tylko... czy ja chcę zapomnieć? Dlaczego właśnie on chce mi pomóc?
- Nie chce niszczyć tego, co jest między nami. - szepnęłam.
- Jeśli ktoś to zniszczy to ja. Ja ci to zaproponowałem. Poza tym i tak chcę się do ciebie zbliżyć w sposób mi zakazany. Nie chciałem naciskać. - niepewnie mi się przyjrzał.
- Czemu po prostu mi nie powiedziałeś? - spytałam, obejmując jego ciepłą szyję.
- Ciężko jest powiedzieć coś takiego. -  szepnął.
Zamknęłam oczy i mocno wtuliłam się w jego ciepły tors. Dlaczego on chce? Nie znam nikogo innego, komu w ogóle bym się podobała. Kamil się nie liczy! Od początku wiedziałam, że z nim nie będę. Nie ważne co by mi nie powiedział. Mam nadzieję, że już się z tym pogodził. Nienawidziłam siebie, za to, że zrobiłam mu takie świństwo. Lecz do końca nie byłam pewna swoich uczuć.
- Pozwolisz mi być blisko? - szepnął, tuż obok mojego ucha.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Proszę, daj mi czas. - spojrzałam w jego oczy.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, sprawiając tym samym uśmiech na mojej twarzy.
- Jeśli będę mógł go spędzać z tobą, nie ma problemu. - pocałował mój policzek, a ja się zaśmiałam.
Przytulił mnie jeszcze raz, po czym odprowadził do domu.
Matt nie został ze mną. Stwierdził, że da mi trochę przestrzeni, za co byłam mu wdzięczna. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, zostałam zamknięta w niedźwiedzim uścisku.
- Nie rób tak więcej. - powiedział z ulgą Liam - Martwiłem się o ciebie.
- Znowu? - zaśmiałam się.
Ne jego ustach również pojawił się uśmiech. Spędziłam z nim czas do wieczora. Chciałam sprawdzić moją skrzynkę mailową. Chciałam wiedzieć, czy dostałam zaproszenie na casting. Usiadłam przy laptopie, z kubkiem gorącej herbaty. Zalogowałam się na mojej poczcie. Szybko przeszukałam wzrokiem listę i pośród wielu reklam, dostrzegłam tego jednego, na którym mi zależało. Otworzyłam go i szybko przeczytałam:
Po wspólnej naradzie, stwierdziłyśmy, że chcemy przyjąć cię na kasting i poznać osobiście.
Wręcz skakałam z radości. To była moja szansa, na wybicie się i poradzenie sobie jakoś z moim życiem. Może w końcu się uda. Z tym przekonaniem zasnęłam licząc, na lepsze jutro, które wcale nie miało nadejść tak szybko.











































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Tak jak pisałam w notce, zastanawiam się nad zawieszeniem.
Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Co robiłabym zamiast pisać tutaj?
Pewnie zajęłabym się bardziej zwiastunami i blogiem, który prowadzę z przyjaciółką.
Co do rozdziału: akcja zaczyna się rozkręcać. Mam nadzieję, że będę pisać to dalej, chodź nie zawsze mam na to czas, jak widzicie po tym rozdziale ;)

1 komentarz:

  1. Nadrobiłam, wreszcie nadrobiłam!!! Muszę przyznać, że było to dość łatwe, bo naprawdę się wciągnęłam.
    Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej, dziesiąty to już majstersztyk! Na początku nie mogłam trochę ogarnąć o co chodzi, zwłaszcza w tym rozdziale, gdzie przedstawiłaś życie Ness od tamtych wakacji, aż do teraz. To było trochę pogmatwane, ale w ostatnich rozdziałach wszystko się wyjaśniło. ;)
    W tym rozdziale tak świetnie opisałaś uczucia, że aż chyba Cię kocham! Nie wiem jak to zrobiłaś, ale czytając tego posta miałam wrażenie, że mam przed sobą książkę :) Mogę się tylko troszeczkę przyczepić do powtórzeń, bo było ich kilka, a z pewnością dałoby się ich uniknąć. Ale bez obaw, nie zwracają one wcale uwagi, ja po prostu uwielbiam się czegoś czepiać. :*
    Na początku bardzo zdziwił mnie fakt, że Agnes nie może się pozbierać po tej wakacyjnej miłości z Zaynem, no bo przecież byli wtedy jeszcze dzieciakami (14 lat), a po za tym, to było tak dawno temu. Teraz jednak myślę, że to piękne i takie romantyczne!!! Mam więc nadzieję, że w końcu znowu się spotkają i będzie długo i szczęśliwie!!!
    Dlatego proszę nie przestawaj tego pisać, bo to Twój najlepszy blog, naprawdę!!! Oczywiście z chęcią zobaczę więcej Twoich przepięknych zwiastunów, a i blog prowadzony z przyjaciółką też wydaje się być fajną propozycją :D Ale nie zostawiaj tej przepięknej historii!
    Pozdrawiam
    Yavanna

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis