środa, 2 września 2015

Rozdział 3


Zayn poszedł koło 11. Niedługo potem, przyjechał tata. Spędziliśmy razem może godzinę. Potem musiał jechać do szpitala po mamę i Ellie. Powiedział, że może to potrwać nawet godzinę. Zapewniłam go, że dam sobie radę. Pojechał, a ja postanowiłam zajrzeć do Zayna. Był smutny dziś rano. Nie wiedziałam dlaczego. Wczoraj przecież świetnie się bawiliśmy. Wyszłam zamykając drzwi na klucz. Wolałam być ostrożna. Chciałam zapukać, ale gdy tylko dotknęłam drzwi uchyliły się. Weszłam do środka. To dziwne. Zayn ich nie zamykał? Nie bał się, że ktoś tak jak ja, wejdzie do środka? Zamknęłam za sobą i rozejrzałam się. Nie chciałam mu buszować po domu. Może na chwilę wyszedł. Usłyszałam jakiś odgłos dochodzący z łazienki. Skierowałam się w tamtą stronę. Stanęłam w drzwiach i osłupiałam. Zayn siedział na ziemi i płakał. Nie zauważył mnie. Jak to możliwe, że tak wesoły chłopak, płakał? Podeszłam do niego. Uklęknęłam przed nim. Nadal mnie nie dostrzegł.
- Zayn... - szepnęłam na co podniósł wzrok.
Miał czerwone oczy. Było mi go tak szkoda. Chciałam go dotknąć, ale bałam się, że go wystraszę. Patrzyłam na niego tylko. Widziałam, że jest mu głupio. Nie potrzebnie.
- Po co przyszłaś? - pociągnął nosem.
- Byłeś smutny rano. Chciałam sprawdzić, czy wszystko ok. - odparłam.
- Nic nie jest ok. - odparł i znów zaczął płakać.
Otoczyłam go ramionami. Nie mogłam tak po prostu tam siedzieć. Mimo swojego cierpkiego powitania, mocno się do mnie przytulił. Miałam wrażenie, że jestem tu jego jedynym oparciem. Nie chciałam o nic pytać. Nie chciałam dołożyć mu cierpień. Po chwili chłopak sam się odezwał:
- Jestem tu sam, rozumiesz? Rodzice wysłali mnie do kliniki, żebym odpoczął i miał lepszą opiekę medyczną. Tak bardzo tęsknię za moją rodziną. Za tatą, za mamą, za moimi dwiema siostrami. Boję się, że już ich nie zobaczę. Wiem, że umieram, chodź nie mówią mi tego w prost. Wiem, że niedługo będzie mój koniec... - załamał mu się głos.
To co mi powiedział... Coś pękło w moim sercu. Do moich oczu napłynęły łzy, ale nie pozwoliłam im wylecieć. Zwierzył mi się, chodź nie znaliśmy się długo. Zastanawiałam się, dlaczego akurat mi zaufał. Wyglądał na kogoś kto potrzebuje pomocy. Nie wiedziałam, czy uda mi się cokolwiek zrobić. Musiałam spróbować. Pocałowałam go w czoło i zagarnęłam jego ciemne włosy w tył.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziałam, głaszcząc go po policzku - Zobaczysz. Jeszcze będziesz miał dość swoich sióstr i będziesz chciał wyprowadzić się z domu. Na pewno pokonasz chorobę. Wiem, że dasz radę.
- Skąd? - spytał szybko, patrząc na mnie oczami pełnymi nadziei.
- Dobro zawsze wraca do ludzi, którzy dają je innym. - odparłam z delikatnym uśmiechem.

Siedziałam z nim póki nie wrócił do siebie. Nie chciałam go zostawiać samego. Wiedziałam, że on też nie chciał zostać sam. Wpadłam na pewien pomysł. Zaprosiłam Zayna na obiad. Nie chciałam, że kolejny dzień spędził sam. Może chociaż trochę poprawi mu to humor. Uśmiechnął się na moją propozycję. Nie chciał się zgodzić od razu, ale w końcu go przekonałam. Gdy zasnął  na kanapie wróciłam do siebie. Kiedy otwierałam drzwi na podjazd podjechało akurat nasze auto. Wysiadła z niego moja rodzina. Weszliśmy do środka. Wiedziałam, że rodzice są ciekawi; gdzie byłam i co robiłam. Miałam zamiar po części im powiedzieć, ale nie przy Ellie. Mama położyła ją w salonie. Moja siostrzyczka nadal była słaba. Usiadłam w kuchni. Rodzice wiedzieli, że chcę z nimi porozmawiać. Usiedli na przeciwko mnie.
- Zaprosiłam Zayna, naszego sąsiada, na obiad. - powiedziałam, na co kiwnęli głowami - Mam do was prośbę... - spojrzałam, czy Ellie nie idzie do kuchni - Nie wypytujcie go za bardzo o jego życie prywatne.
Mam uśmiechnęła się ciepło. Tata zrobił to samo. O co im chodziło? Czyżby coś wiedzieli na temat Zayna? Zmarszczyłam brwi.
- Pielęgniarka mi o nim opowiedziała, kiedy Ellie spała. - wyjaśniła mi mama - Powiedziała, że przyjechał tu sam bez rodziny na leczenie, ale więcej mi nie zdradziła. Wiesz coś jeszcze?
Wiedziałam. Jasne, że wiedziałam. Zacisnęłam usta w wąską kreskę. Wiedziałam też, że Zayn na pewno nie chciałby, żeby moi rodzice o tym wiedzieli. Spojrzałam na nich przepraszająco.
- Rozumiemy. - zapewnił tata, miękkim głosem - Gdyby jednak coś się stało, powiesz nam, dobrze?
- Jasne. - odparłam z delikatnym uśmiechem.
Pomogłam mamie w przygotowaniu obiadu. Postanowiła zrobić coś uniwersalnego, żeby nasz gość też zjadł z apetytem. Mama postawiła na kotlet schabowy z ziemniakami i mizerię. Kiedy wszystko było gotowe, poszłam po Zayna. Zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam kroki. Chłopak pojawił się przede mną. Był ubrany w czarne, trzy czwarte spodnie i białą koszulkę z jakimś nadrukiem. Przywitał mnie uśmiechem, a potem przytulił.
- Dzięki. - szepnął mi do ucha.
Odwzajemniłam jego uścisk i uśmiech. Nie uważałam, żebym zrobiła coś wielkiego, ale najwidoczniej te małe rzeczy znaczyły wiele dla niego. Wróciliśmy do mojego tymczasowego domu. Usiedliśmy przy stole. Wiedziałam, że obecność Zayna, zaskoczyła Ellie. Jej nikt nie uprzedził. Ciemnowłosy był rozbawiony jej zachowaniem. Dla niej wyglądał jak młody bóg. O tym wiedziała cała moja rodzina. Po posiłku Zayn chciał się zbierać, ale tata zaproponował mu mecz. Chłopak spojrzał na mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że pyta mnie czy nie powiedziałam rodzicom o niczym. Miałam nadzieję, że zrozumiał moją odpowiedź. Pomogłam posprzątać ze stołu i po chwili słyszałam okrzyki dochodzące z salonu. Wywróciłam oczami. Sama czasem kibicowałam. Założę się, że tata znalazł mecz Angilia - Polska. Mama zabrała Richelle do góry, żeby mogła odpocząć, po czym wróciła i usiadła koło taty na kanapie. Ja rozsiadłam się na podłodze, ze poduszką pod głową. Zmieściłabym się na kanapie, ale wtedy siedzielibyśmy w małym ścisku. Nie chciałam tego. Cieszyłam się za to, że Zayn znów jest radosny. Mecz trwał dwie godziny i zakończył się remisem. Uśmiechnięty chłopak podziękował moim rodzicom i zaprosił mnie na spacer. Ubrałam się i wyszłam wraz z nim. Mieliśmy obejść jezioro. Kiedy byliśmy już pod osłoną drzew Zayn zatrzymał się i spojrzał mi w oczy. Z jego ust nie schodził uśmiech.
- Dziękuję. - szepnął - Nawet nie wiesz co dla mnie zrobiłaś. - mocno mnie przytulił.
- Cieszę się, że jakoś ci pomogłam. - odparłam równie cicho, co on.
Złapał mnie za rękę. Przeszedł mnie dreszcz, a tam gdzie nasza skóra się dotykała czułam mrowienie. Ruszyliśmy dalej. Niewiele rozmawialiśmy, ale cisza zupełnie nam nie przeszkadzała. Słońce chyliło się ku zachodowi. Nasz spacer był naprawdę długi, bo kiedy wróciliśmy do początku nadeszła pora kolacji.
- Teraz ja zapraszam cię do siebie. - mruknął z uśmiechem.
- No nie wiem. - udawałam, że się zastanawiam.
- Nie drocz się ze mną. I tak nie wygrasz. - mruknął, pocierając kciukiem wierzch mojej dłoni.
Uśmiechnęłam się do niego i przyjęłam zaproszenie. Pomogłam mu zrobić omlety. Zrobiliśmy tylko dwa, a ja już po połowie miałam dość. Byłam najedzona jak nie wiem. Nie mogłam wcisnąć w siebie nic więcej. Spojrzałam na chłopaka błagalnym wzrokiem, a on pomógł mi dokończyć moją porcję. Posiedziałam z nim póki nie zasnął. Uprzedził mnie wcześniej, że to normalne, że dużo śpi. Jego organizm jest wyczerpany leczeniem. Przykryłam go kocem i wróciłam do siebie. Pożegnałam się z rodzicami, którzy oglądali coś jeszcze w salonie i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się tylko w piżamę. Nie miałam ochoty, ani siły się dzisiaj kąpać. Kiedy miałam gasić światło, do pomieszczenia wparowała Ellie.
- Jaki on jest? - spytała rozmarzona - Romantyczny? Uroczy? Nieprzewidywalny? Bad? - poruszyła zabawnie brwiami.
Spojrzałam na nią z politowaniem. Co ona wygadywała?
- Jesteś nienormalna. - mruknęłam i położyłam się na łóżku.
Poczułam jak materac obok mnie się ugina pod ciężarem ciała siostry. Położyła się obok i wpatrzyła we mnie.
- Nie bądź taka. To takie ciacho. Czemu nie chcesz mi powiedzieć? - jęczała mi nad uchem.
- Jestem zmęczona. Idź spać! - mruknęłam, odwracając się do niej tyłem.
- Świnia! - rzuciła zła i wyszła.
Zaczęłam się śmiać. Uwielbiałam nasze kłótnie. Ja zawsze byłam spokojna, a ona nagle mnie obrażała i wychodziła. Dziwne prawda?

Przez kilka kolejnych dni nie wiedziałam się z Zaynem. Nie wiedziałam co się z nim działo. Nie widziałam go w domku i miałam nadzieję, że wszystko jest ok. Dzisiaj mama jechała z Ellie na kontrolę do szpitala. Zabrałam się z nimi. Tata w tym czasie chciał zdrzemnąć się w domu. Po krótkiej jeździe byłyśmy na miejscu. Zostawiłam je pod gabinetem i wróciłam do poczekalni. Wiedziałam, że ta wizyta będzie długa, ale potrzebowałam chwili samotności. Miałam nadzieję, że Zaynowi nic nie jest, ani że nic sobie nie zrobił. Naprawdę się o niego martwiłam, a co najgorsze tęskniłam. To dziwne, bo nie znaliśmy się długo. Czy w ciągu tygodnia można się zakochać? Nie nazwałabym tego tak. Może bardziej zaprzyjaźnić.
- Co tu robisz Ness? - usłyszałam za sobą znajomy głos.
Odwróciłam się. Zayn stał tuż za mną. Nie wiem co mną kierowało, ale po prostu go przytuliłam. Odwzajemnił mój gest.
- Martwiłam się o ciebie. - mruknęłam marszcząc brwi.
- I dlatego jesteś w szpitalu? - uśmiechnął się i usiadł.
Zrobiłam to samo.
- Nie. Mama musiała przyjechać z Ellie na wizytę kontrolną. Zabrałam się z nimi. Miałam nadzieję, że cię tu spotkam. - przyznałam rumieniąc się lekko.
- Szczerze? - spojrzał mi w oczy - Ja miałem nadzieję, że przyjedziesz. - posłał mi uśmiech - Źle się poczułem. Musiałem przyjechać. Lekarze mnie badają. Jestem słaby, nie mogę na razie wrócić. - westchnął.
Położyłam rękę na jego ramieniu i posłałam mu  delikatny uśmiech. Odwzajemnił mój gest. Siedziałam z nim tak długo jak tylko mogłam. Poprosiłam nawet mamę, żeby przyjechała po mnie później. Zgodziła się, wiedząc, że chcę zostać z Zaynem. Poszliśmy do jego sali. Położył się na łóżku. Widziałam, że jest zmęczony.
- Śpij. - mruknęłam z uśmiechem, okrywając go kołdrą.
- A będziesz obok? - ziewnął.
- Na pewno. Chodź nie przez cały czas. - szepnęłam.
Szybko pogrążył się we śnie. Napisałam mu kartkę z moim numerem telefonu i wyszłam. Zadzwoniłam po mamę. Chciałam wrócić do domu. Zamierzałam jednak przyjechać jutro. Domyślałam się, że Zayn nie szybko opuści to paskudne miejsce.

Przez kilka dni spędzałam dużo czasu z Zaynem i ani trochę z moją rodziną. Niby nie mieli mi tego za złe, ale widziałam, że chcieliby, żebym posiedziała też z nimi. Dziś postanowiłam zostać w domu. Pomogłam mamie zrobić śniadanie. Potem poszliśmy razem się poopalać. Ellie po ostatnim brodziła tylko przy brzegu. Chciałam pomóc jej przełamać strach. Wchodziła tylko do kolan - dalej nie chciała. Powoli przekonywaliśmy ją z tatą, żeby wchodziła głębiej. Richelle ostrożnie stawiała kroki. Nie odchodziła za daleko, mimo że my byliśmy już koło 1,5 metra od niej. Podpłynęłam do niej,
- Nie bój się. - uśmiechnęłam się do niej - Damy radę. Ty dasz radę. Tu nie jest głęboko. Poza tym ja i tata ciągle będziemy obok.
Pokręciła przecząco głową i cofnęła się dwa kroki. W jej oczach widziałam strach. Westchnęłam cicho. Naprawdę chciałam jej pomóc. Złapałam jej rękę.
- Nie będę cię zmuszać, ale nie odpuszczę. - zaśmiała się.
Bawiłyśmy się przy brzegu. Rodzice leżeli na ręczniku i mieli na nas oko. Nic się nie wydarzyło i szczerze się z tego cieszyłam. Po obiedzie postanowiliśmy pograć. Przede wszystkim gry planszowe. Jednak zaczęliśmy od kalamburów. Dużo się uśmialiśmy, szczególnie przy pokazywaniu Ellie. Do późnego wieczora zajmowaliśmy się chińczykiem. Kiedy moja siostra poszła spać, a rodzice siedzieli w salonie, poszłam na schodki prowadzące do domku. Miałam dobry widok na jezioro. Wzięłam telefon. Nie miałam żadnej wiadomości od Zayna. Zadzwoniłam do niego. Byłam pewna, że jeszcze nie śpi. Nie odebrał. Zaczynałam się martwić. Zawsze ode mnie odbierał i odpisywał na smsy. Bałam się. Czułam, że stało się coś złego i to przeze mnie. Zerwałam się na równe nogi. Poniosła mnie odwaga.












































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka naklejka! ;)
Jak tam u was pierwszy dzień szkoły?
Ja na szczęście jeszcze żyję, ale jak słyszę: Czego będziemy się uczyć na lekcjach w klasie... bla bla...
Nienawidzę pierwszego tygodnia szkoły. 
Co do rozdziału... Mam nadzieję, że chodź trochę zainteresowała was końcówka ;)
I jeszcze jedno pytanie; chcę zmienić zdjęcie młodej Ness; macie pomysł kogo mogę tam wstawić?
Nie przynudzam ;)
Do następnego!

PS: jak podoba wam się muzyka dodawana do rozdziałów? Wydaje mi się, że nie zawsze dopieram odpowiednie piosenki, ale staram się ;)

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział . Długi - za co duży plus :*
    Kocham Ness i Zayna są po prostu przesłodcy i stworzeni dla siebie.
    Niepokoi mnie końcówka , dlatego proszę dodaj szybko rozdział .
    Co do szkoły to zgadzam się z tobą, też nienawidzę początków , chociaż w sumie to nienawidzę ogólnie calej szkoły xd
    Pozdrawiam kochana i wenyyy dużo życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo łądny rozdział jednak fajnie jakbyś nie robiła takich wielkich odstępów między treścią a Twoimi słowami :) Rozdział tajemniczy ponieważ na końcu się wiele nie wyjaśniło. Czekam na kolejny rozdział ;)
    http://living-in-the-lie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis