niedziela, 25 października 2015

Rozdział 12


Siedziałam w salonie i czekałam na Nialla. Nudziło mi się już trochę, więc poszłam po popcorn do kuchni. Ogólnie to nie ubierałam się, ani nie malowałam w narodowe barwy. Stwierdziłam, że nie muszę na mecz eliminacyjny, a poza tym siedziałam w domu, więc jakie to ma znaczenie. Wróciłam na kanapę. Zadzwonił dzwonek. Liam otworzył. Po chwili do salonu wpadł blondyn i Louis. Przywitałam się z nimi. Co mnie zdziwiło, Niall wyposażył się w czapkę, szalik i pomalował się w narodowe barwy. Ten to wielki fan... Usiedliśmy całą czwórką na kanapie czekając aż się rozpocznie.
- Liam jesteś ze mną prawda? - spytałam.
Uśmiechnął się i przesunął do blondyna.
- Wybacz, ale bliżej mi do Irlandii.
Lou rzucił w niego kilkoma kulkami popcornu.
- Polska jest fajna. - odparł i przytulił mnie.
- No właśnie. - wypięłam tym gnomą język.
Kiedy Liam i Niall zajęli się telewizorem, Louis wyjął telefon. Ja i on pozowaliśmy do selfie, a te dwa buraki wyszli jak idioci. Lou wstawił to na snapchata z podpisem: Mistrzowie drugiego planu. Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Blondyn i kuzyn patrzyli na mnie jak na niezrównoważoną psychicznie. Nie spierałabym się gdyby powiedzieli, że taka jestem. Po chwili odezwały się ich telefony. Spojrzeli na nas z nieukrywaną wściekłością. Zaczęliśmy się śmiać.
- Demoralizujesz mi siostrę! - krzyknął Payno, a mnie zamurowało.
Pierwszy raz tak o mnie powiedział. Jak wiele musiałam dla niego znaczyć, by to powiedział. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Był słodki.
- I dobrze! - odparł Lou.
- Jakie dobrze ?! - przyłączył się Nialler - Jesteś idiotą!
- Spieprzaj. - odparł Lou i zrobił obrażoną miną.
Ja i Liam zaczęliśmy się śmiać.
- Dajcie spokój chłopaki. Mecz się zaczyna. - powiedziałam, a oni natychmiast się ożywili.

* * *

- I wiecie co jest najgorsze? - spytał pijany Louis - Że po prostu wyjechała. - odparł i zaczął się śmiać i czkać jednocześnie.
Tak. Rozmawialiśmy o naszych pierwszych miłościach. Byłam na tyle upita, że nie wiedziałam, co robię i gadałam co mi ślina na język przyniesie. Upiłam spory łyk piwa i oparłam się na Lou, który chyba, już przysypiał.
- A co z tobą, kyzzzyneczko? - spytał Payno, śmiesznie podnosząc rękę.
- Jakiś szczeniak, na wakacjach. - odparłam - Nic specjalnego. - mruknęłam.
- To czemu, śpiewasz o nim każdego wieczoru? - spytał, śmiejąc się.
- Śpiewa o nim? - dołączył Niall i również wybuchnął śmiechem.
Mimo odurzenia alkoholowego, poczułam się paskudnie. Wyśmiali mnie. Nie obchodziło mnie to, że są tak samo pijani jak ja. Powiedziałam im coś, a w zasadzie Liam mnie podsłuchiwał. Chyba ich nienawidzę...

Usłyszałam mój telefon. Gwałtownie podniosłam głowę, którą przeszył ból. Syknęłam i powoli podniosłam się, ponieważ kręciło mi się w głowie. Złapałam urządzenie ze stolika i przeszłam do kuchni. Nacisnęłam zieloną słuchawkę nie patrząc na wyświetlacz.
- Halo? - mruknęłam, mając przymknięte oczy, ponieważ w kuchni było strasznie jasno.
- Widzę, że udane oglądanie. - mruknął Matt, pewnie się uśmiechał.
- Jeśli na myśli masz ostry kac z rana to się zgodzę.
Usłyszałam jego śmiech.
- Jeśli chcesz nazywać drugą po południu ranem to nie będę się sprzeczać kochanie. - pierwszy raz tak mnie narwał.
- Co?! - jęknęłam.
- Jadę się tobą zająć, Otwórz mi drzwi, dobrze?
- Mhm. - rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stół,
Człapiąc nagami, doszłam do drzwi, przekręciłam zamek i wróciłam do kuchni. Padłam na jedno z krzeseł i nie miałam zamiaru się podnieść. Strasznie chciało mi się pić, ale byłam byt leniwa by się podnieść. Usłyszałam czyjeś kroki i nie był to nikt pijany ani skacowany.
- No nieźle. - usłyszałam Matta.
- Wiem, że wyglądam paskudnie. - mruknęła, nie mogąc pozbyć się chrypy.
- Ale za to masz seksowny głos. - stwierdził, a ja się zaśmiałam.
Podał mi wodę, za co byłam mu wdzięczna. Kiedy, chodź częściowo ugasiłam pragnienie, chłopak wziął mnie na ręce i zabrał do mojego pokoju. Położył mnie na łóżko i przytulił, pozwalając mi opaść na jego klatkę. Mocno go objęłam, chcąc by cały czas tu był. 
- Spokojnie. - pocałował mnie w czoło - Nigdzie się nie wybieram.
Z jego obietnicą i uśmiechem na twarzy pogrążyłam się we śnie.

* * *

Następnego dnia Liam zaprosił ponownie swoich przyjaciół na kolację, a następnie mnie na imprezę. Pomogłam cioci w przyszykowaniu posiłku i poszłam się przygotować. Dziś miałam poznać jeszcze jednego sławnego członka One Direction. Liam w końcu mi się przyznał, że należy do boysbandu, jak reszta jego przyjaciół. Obczaiłam kilka ich kawałków i stwierdziłam, że je znam. Otworzyłam walizkę, w której ciągle miałam większość ubrań. Wyjęłam z niej obcisłe czarne spodnie i koszulkę odsłaniającą prawie cały brzuch. Jak szaleć to szaleć. Chodź Matt uprzedził mnie, że mam się nie ubierać wyzywająco, nie miałam zamiaru go posłuchać. Mimo że oficjalnie zostaliśmy parą, nadal mówiłam mu, że nie jestem pewna czy to to. Nic do niego nie docierało. Nie miałam zamiaru się ograniczać, ponieważ nie chciałam być tylko jego. To był mój problem. Westchnęłam. Ubrałam się w czarne ciuchy i wciągnęłam na nogi czarne wysokie buty o ściętych przodach. Kochałam je. Na ramiona założyłam skórzaną kurtkę i mój strój był gotowy. Podeszłam jeszcze do lustra. Nałożyłam na powieki czarno białe cienie i podkreśliłam je kreską. Pomalowałam nawet usta błyszczykiem. Wyglądałam nieźle. Mogłoby być lepiej. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi zeszłam na dół. Dawno nie byłam na imprezie. Miałam nadzieję, że się wyszaleję, wytańczę i upiję, ale nie do utraty filmu jak wczoraj. To nie było mądre, ale przynajmniej byłam w domu i nikt mnie nie widział. Oprócz tych baranów, którzy oglądali ze mną mecz. Kiedy tylko weszli zaniemówili. Liam miał szczękę przy ziemi. Rozbawił mnie ten widok, a najlepsze było to, że Niall i Louis zrobili to samo, uprzednio wpadając na siebie. Harry powiedział głośne "WOW", a osoba, która weszła na samym końcu... No cóż. Nie obchodziła mnie jego reakcja. Zastanawiałam się jak ja wyglądam. Jak mogłam wyglądać widząc przed sobą Zayna. Moją pierwszą miłość, o której do cholery nie mogę zapomnieć! Szybko jednak się opanowałam i przybrałam sztuczny, wyćwiczony uśmiech. Tak lepiej. Moje serce biło niekontrolowanym, szalonym rytmem. Próbowałam je uspokoić, ale w żadne sposób nie mogłam. Czarnowłosy tylko spojrzał na mnie. W jego ciepłych oczach widziałam blask. Uśmiechnął się do mnie lekko po czym usiadł przy stole. Również zajęłam swoje miejsce, które było obok Louisa i naprzeciwko Malika. Unikałam jego spojrzenia. W ogóle na niego nie patrzyłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Znów go spotkałam. Żył i miał się dobrze. Jak to możliwe?
- Twój chłopak cię tak puści? - spytał cicho Louis.
- Mój chłopak nic nie wie. - odparłam.
Tommo szybko cyknął nam selfie i wrzucił na cokolwiek, co on tam miał. Nie ogarniałam co teraz obsługiwał przy jego milionowej ilości kont. Próbował mi wszystko wyjaśnić, ale na nic.
- Radzę wyłączyć telefon. - powiedział, a ja sięgnęłam do kieszeni i to zrobiłam - Wow. - przyglądał mi się uważnie - Nie wierzyłem, że to zrobisz.
- Nie znasz mnie jeszcze Lou. - odparłam z uśmiechem - Nie jeden przeze mnie cierpiał. - roześmiałam się wraz z nim, chodź po chwili dotarło do mnie, że jeden z nich mi się przygląda.
- Spotkaliśmy się wcześniej? - spytał w końcu Zayn.
Kiedy usłyszałam jego głos dotarło do mnie, że to z nim przegadałam noc na ławeczce. Jak to możliwe, że go nie poznałam? Przecież... nie gadałabym mu wtedy takich głupot.
- Nie sądzę. - odparłam trochę spięta - Chyba, że masz zajebiste życie i piękne sprawy miłosne. - dodałam ciszej, na co na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech, a w oczach znów ten błysk.
- Wiedziałem. - mruknął.
- Co? - spytał Lou.
- Że śpisz nago! - odparłam, nim tamten cokolwiek odpowiedział.
- O nie! Jak mogłeś mnie zdradzić?! - wydarł się na Mulata, a ja i Malik wybuchnęliśmy śmiechem.
Po posiłku, do klubu ruszyliśmy na piechotę. Wszyscy zamierzali pić, więc nie opłacało się brać auta. Włączyłam telefon. Miałam masę sms od Matta i 20 nieodebranych połączeń. Ups...? Sprawdzałam po kolei wiadomości tekstowe:
Agnes inaczej się umawialiśmy.
Do cholery odbierz!
Możesz być pewna, że poważnie pogadamy, jak tylko cię dorwę!
Agnes, cholera!
Ile razy mam powtarzać?! Włącz tą cholerną komórkę!
Resztę od razu usunęłam. Pierwszy raz tak się wkurzył i tak do mnie napisał. Zrobiło mi się przez chwilę smutno. Matt będzie musiał to przełknąć. Nienawidziłam kiedy facet do mnie przeklinał. Mógł w rozmowie ze mną, ale nie bezpośrednio do mnie. Teraz na pewno się do niego nie odezwę.
- Mocno się wkurzył? - spytał Lou z bananem na ustach.
- Wiesz co? Mam go gdzieś. Dzisiaj idę podbijać parkiet.
- Moja krew! - pocałował mnie w policzek i wszedł do klubu, a ja zaraz za nim. Kiedy tylko do moich uszu dotarła ogłuszająca muzyka, dostrzegłam Zayna. Witał się z jakąś blondynką. Całował ją. A ja dopiero po chwili dostrzegłam, że to Richelle. Och, jak mogłam być tak głupia? W tamtym momencie nienawidziłam siebie i całego świata. Nienawidziłam mojej siostry i jego. Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? Emocje, które ukrywałam, wymknęły mi się spod kontroli. Po moich polikach zleciały łzy. Szybko odwróciłam się i wybiegłam z klubu, kierując się gdziekolwiek, byle dalej od nich. Zmęczona usiadłam na chodniku i patrzyłam na mijające mnie auta. Wierzchem dłoni przetarłam mój policzek. Dłoń miałam całą brudną od mojego rozmazanego makijażu. Ściągnęłam buty. Bieganie na takim obcasie, to nienajlepszy pomysł. Moje bose nogi zetknęły się z zimnym asfaltem. To wręcz zabolało. Nadal płakałam. lecz teraz pojedyncze łzy spływały po mojej twarzy. Czułam się jak nic nie znaczący śmieć, który ktoś ciągle przerzuca z kąta w kąt. Jak mogłam myśleć, że cokolwiek będzie dobrze, że Matt mi pomoże. Przecież to było jasne, że on nic nie zmieni. Jesteś cholerną egoistką Ness! Masz tylko szczęście, że on nie wie kim jesteś. Tylko tu ci się poszczęściło. Oślepiało mnie światło. Jakieś auto zjechało na pobocze i zatrzymało się dwa metry ode mnie. Spojrzałam w tamtą stronę. Ktoś do mnie szedł. Nie interesowało mnie to.
- Agnes, co jest? - w głosie Matta usłyszałam troskę.
Jeszcze jego tu brakowało. Miałam go dość. Po tych wszystkich sms nie miałam ochoty nawet go widzieć, a co dopiero rozmawiać. Wzięłam buty w rękę i wstałam.
- Przeziębisz się. - powiedział, marszcząc brwi.
Najwyżej. Co go to obchodzi. Przecież ja dla nikogo nic nie znaczę. Może powinnam wrócić do Polski i złamać serce jeszcze bardziej Kamilowi, który na mnie czeka? Powiem mu wprost, że nigdy nie byłabym w stanie z nim być. Nienawidziłam siebie. Ruszyłam w stronę domu. Blondyn szedł za mną, słyszałam jego kroki. Złapał mnie za rękę, ale wyszarpnęłam się z uścisku. Po chwili był przede mną.
- Co się stało? - spytał, patrząc mi w oczy.
Nie powstrzymałam histerycznego śmiechu.
- No nie wiem, może to, że napisałeś do mnie jakieś kretyńskie sms? Albo to, że spotkała mnie najbardziej pojebana kara na świecie. Tylko nie mam pojęcia za co. - warknęłam.
Nie kontrolowałam tego co mówię.
- To przez moje wiadomości? - zmarszczył brwi.
- Powiem ci tylko, że przez dwóch debili przed tobą, zrobiłam się strasznie miękka. Muszę to zmienić. I chyba pójdę się napić.
Nie wiedziałam po co mu to mówię. Wiedziałam jedno: nie mogę z nim zostać, bo pozwolę sobie wmówić, że będzie dobrze. Wiedziałam, że nie. Uciekłam mu. Do samego rana wałęsałam się bez celu po mieście. Nogi mi przemarzły, bo ani na chwilę nie założyłam butów. Całą ziębłam. Do domu wróciłam nad ranem. Wzięłam szybki prysznic pozbywając się wszystkiego i zamaskowałam czerwone od płaczu oczy chodź po części podkładem. Zeszłam na dół w dwóch parach ciepłych skarpet. Zrobiłam sobie gorącą herbatę i przeszłam do salonu. Tam owinęłam się kocem i powoli popijałam parujący napój. W końcu zrobiło mi się trochę cieplej, ale nadal umierałam z zimna. Nawet nie wiedziałam kiedy obok mnie pojawił się Liam.
- Czemu zwiałaś? - spytał cicho.
- Bo jestem głupią marzycielką. - odparłam, nie patrząc na niego.
- Matt się o ciebie martwił. - prychnęłam na jego słowa.
- Mówiłam mu, że to się tak skończy. Nie słuchał.
- Widziałaś, że z nim zerwiesz? I to w tak paskudny sposób?
- To była nasza umowa. Nie dał rady.
- Co ty wygadujesz dziewczyno?
- Wyjaśnię ci. Ale nie teraz...
- A kiedy?
Westchnęłam.
- Najpierw my pogadamy. - w drzwiach zobaczyłam...












































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kogo ona mogła tam zobaczyć co? :D
Jak wam minął weekend? Mi bardzo przyjemnie. Całą sobotę spędziłam z końmi <3
Rozdział trochę krótszy, ale to dlatego, że chcę was potrzymać w niepewności ;)
Zapowiadam nowego bloga! Nie wiem kiedy co i jak, bo najpierw muszę dostać szablon od mojej osobistej szabloniarki (kisski lovki i w ogóle :D)
Do następnego :* (nie zrezygnuję z tego bloga)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis