poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 7


Najpierw wyjechałam do cioci Ewy. Mieszkała w Warszawie. Kompletnie nie mogłam się tam odnaleźć. Czułam się jak małe porzucone dziecko w lesie. Otaczało mnie milion rzeczy na raz, a ja nawet nie wiem kiedy znalazłam się na ulicy i przeszłam na czerwonym świetle. Miałam szczęście, że nic mnie nie przejechało. Spędziłam tam cztery lata, wybierając sobie studia - filologię norweską. Jednak szybko mi się to znudziło i nie potrafiłam się w tym odnaleźć. Chciałam coś zmienić, nadal przytłaczały mnie zdarzenia ostatnich lat. Wtedy poznałam Kamila. Był inny. Dzięki niemu znów zaczęłam ufać ludziom. Mimo tego nie chciałam zostać w Polsce. Tuż przed moją kolejną przeprowadzką Kamil powiedział mi, że mnie kocha. Nie potrafiłam go odrzucić, lecz sama nie wiedziałam co czuję. I tak wyjechałam. Bez względu na to co mi powiedział. On tylko stwierdził, że będzie czekać, bo wie, że coś do niego czuję. Wtedy oniemiałam. Skąd on mógł wiedzieć, że cokolwiek czuję? Przecież nic mu nie mówiłam. Tak więc wyjechałam. Miałam zamieszkać z ciocią Elzą w Londynie. Była jedynym członkiem rodziny, który chciał mnie przyjąć. Praktycznie wszyscy wiedzieli o tym co zrobiłam przed wyprowadzką do Ewy. Nikt mi już nie ufał. Myśleli, że jestem zwykłą ćpunką. Wcale tak nie było. Znów czułam się przez to odsunięta. Lot minął mi na słuchaniu muzyki i podziwianiu widoków. Jestem cholerną panikarą. Przy każdym skręcie, i przy starcie, omal co nie wyskoczyłam z fotela i nie popędziłam do drzwi. Pewnie koleś siedzący obok mnie miał niezły ubaw, ale naprawdę panicznie się tego bałam. Póki lecieliśmy prosto i nic się nie działo byłam spokojna. Przy lądowaniu nie było ze mną większych problemów. Zaciskałam tylko dłonie na fotelu, a poza tym nic więcej. Grzecznie wysiadłam i poczekałam aż autobusik przewiezie nas z płyty lotniska do budynku. Weszłam do środka i odebrałam swój bagaż. Wzięłam tylko jedną torbę z rzeczami, które "naprawdę" były mi potrzebne. Napisałam cioci sms, że będę za chwilę. Nie chciałam, żeby ona lub wujek Ernest musieli po mnie jechać. Miałam adres i miałam nadzieję, że sobie poradzę. Czułam się tu lepiej niż w Warszawie. Nie byłam tak zagubiona. Może dlatego, że wiedziałam, że ci ludzie mnie nie znają i widzę ich pewnie tylko raz w życiu. Przecież kiedyś stąd wyjadę. Raczej nie zostanę tu jak Elza całe życie. Złapałam rączkę mojej walizki i ruszyłam chodnikiem. Był tu wręcz tłum i miałam wrażenie, że tylko ja się w nim nigdzie nie spieszę. Powoli omijałam każdego londyńczyka, który był zajęty swoimi sprawami. Nie zawiodłam się na pogodzie. Tuż po tym jak przeszłam może 100 metrów od budynku lotniska złapał mnie deszcz. Szybko naciągnęłam na siebie kurtkę przeciwdeszczową, ale to i tak za mało. Zdążyłam już zmoknąć. Nie chciałam być chora na samym początku. Wiązałam z tym miejscem wiele nadziei. Chciałam poznać tutejszą kulturę, może trochę pozwiedzać, a przede wszystkim spytać o pracę. Miałam zamiar zostać tu przynajmniej dwa lata. Nie mogę tak długo siedzieć na głowie cioci. To było by... niekomfortowe dla nas wszystkich. Tym bardziej, że ciocia ma jeszcze dwie córki młodsze ode mnie i syna, który z nimi nie mieszka. Westchnęłam. Moja tułaczka jeszcze trochę potrwa. Nie liczę z góry na bardzo dobrze płatną prace. Mam nadzieję, że na początek będę zarabiać tyle, żeby zwrócić wujostwu za moje utrzymanie. Kiedy deszcz przerodził się w ulewę zatrzymałam się pod daszkiem jakiegoś sklepu. Chyba muzycznego. Nie miałam co iść w dalszą drogę więc postanowiłam do niego zajrzeć. Weszłam do środka. Otuliło mnie ciepłe powietrze, a pierwsze co dojrzałam to gitary na drugim końcu sklepu powieszone na ścianie. Żeby się do nich dostać musiałam przejść przez wiele regałów z płytami. Znalazłam krążek Ed'a. Był na przecenie więc postanowiłam go kupić. Kochałam jego muzykę. Tak po prostu. Starałam się ukształtować swój własny styl i nadal pisałam piosenki jeśli tak można to nazwać. Przeszłam więc do gitar. Wisiała tam ona, jedyna, która była moim marzeniem. Patrząc na cenę będę musiała chyba zbierać całe życie. Westchnęłam i podeszłam do kasy. Przywitała mnie uśmiechnięta dziewczyna z fioletowymi włosami. Wydawała się być miła, ale mówiła bardzo nie wyraźnie co mocno mnie uderzyło. Dopiero tu przyjechałam, ciężko było mi się przestawić na inny język. Po zakupie płyty chciałam podjąć ponowną próbę dotarcia do domu cioci. Zza chmur wyszło słońce więc miałam okazję. Szybko schowałam kurtkę przeciwdeszczową do torby i ruszyłam w drogę. Szłam szybkim marszem, nie chciałam zostać ponownie zaskoczona. W końcu doszłam do celu mojej wędrówki. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi ciocia Elza. Nic się nie zmieniła. Nadal miała ciemne blond włosy, szczupłą sylwetkę, której jej zazdrościłam i wesołe, zielone oczy.
- Agnes, jak miło cię widzieć! - mocno mnie przytuliła.
Odwzajemniłam jej uścisk. Poczułam się jak w domu. Ona zawsze była dla mnie dobra i mnie lubiła. Ze wzajemnością. Uwielbiałam jej towarzystwo. Mimo swojego pięknego wieku traktowałam ją jak przyjaciółkę, którą dla mnie była.
- Ciebie również ciociu. - odwzajemniłam jej szeroki uśmiech.
Weszłyśmy do środka. Ściągnęłam buty i bluzę. Była to bluza Zayna, którą dał mi w tamte wakacje. Nie umiałam się z nią rozstać, ale nie myślałam już o nim tak często. Rzadko mi się to zdarzało. Szczerze się z tego cieszyłam, bo moje życie bez niego było łatwiejsze. Dlaczego? Po prostu nie bolało mnie rozstanie kiedy o nim nie myślałam, nie bałam się o niego. W jego sprawie byłam już obojętna.
- Jak ci minął lot? - spytała idąc do kuchni.
Ruszyłam za nią. Przeprowadziła się. Teraz mieszkała w dobrze urządzonym i przestronnym mieszkaniu. Było ładne, ale nie w moim guście. Usiadłam w przytulnej kuchni, która od zawsze była jej królestwem. Wyciągnęła dwa kubki i gorącą czekoladę.
- Dobrze, chodź strasznie się bałam.
Zaśmiała się, szczerym śmiechem, którego od dawna nie potrafiłam wydobyć ze swojego gardła. Po chwili postawiła przede mną parujący kubek i usiadła na przeciwko. Podciągnęłam nogi do klatki piersiowej i oparłam na kolanach kubek, grzejąc o niego dłonie.
- Ale ty wyładniałaś. Pamiętam jak twoje włosy były nieco rudawe.
Zaczerwieniłam się. Żeby pozbyć się tego rudego przebłysku farbuję włosy co jakiś czas henną. I efekt jest naprawdę śliczny. Ciocia najwidoczniej myśli, że włosy same pociemniały mi do czerni, ale z rudego, to raczej nie możliwe. Mogą co najwyżej zrobić się kasztanowe jak Ani Shirley. Tak więc po wielu eksperymentach, stwierdziłam, że czarne jak najbardziej mi pasują.
- To było już dawno. - odparłam nieco zagubiona.
Dawno nie rozmawiałam z nikim kto by pochwalił mój wygląd. Nie liczę Kamila, który najchętniej śpiewał by ballady o tym jaka jestem piękna. Nie lubiłam w nim tego. To słodzenie, było zbyt duże jak dla mnie. No może trochę słodkie. Ale zbyt.
- Dziewczyn i wujka nie ma? - postanowiłam odciągnąć rozmowę od mojej osoby.
Po jej uśmiechu, zrozumiałam, że dostrzegła moją nie udaną próbę zmiany tematu. Nie lubiłam mówić o mnie, a tym bardziej jak ktoś mnie chwali. Odzwyczaiłam się od tego i dziwnie się czuję kiedy ktoś zwraca uwagę na mój wygląd. Przecież jestem taka... zwykła.
- Ernest za dwie godziny wróci z pracy, a dziewczyny są moim małym synkiem w Ameryce.
- Tam teraz mieszka?
Jego imię uleciało mi z głowy. Tak to jest jak ma się daleko rodzinę i nie rozmawia się z nimi przez dłuższy okres czasu. Jednak ciocia o mnie nie zapomniała. Zrobiło mi się trochę głupio. Mój kuzyn mieszka w Ameryce? Trzeba być nieźle ustawionym, żeby tam wyjechać w tak młodym wieku. Przecież był ode mnie zaledwie rok starszy. Chyba, że pojechał jako pomoc domowa. Tylko, że wtedy nie zabrał by dziewczyn.
- Nie. - uśmiechnęła się do mnie ciepło - Mieszka nadal w Londynie, ale akurat zabrał dziewczyny na "wczasy". - zaśmiała się.
- Rozumiem. - odparłam, chodź nie do końca to co powiedziała było dla mnie jasne.
- Pokaże ci twój pokój, pewnie chcesz się rozpakować.
Wstała i włożyła swój kubek do zlewu. Zrobiłam to samo i pomaszerowałam za nią, łapiąc swoją torbę. Na wierzchu miałam gitarę.
- Ty też grasz na gitarze? - spytała, a ja uniosłam brew w niezrozumieniu; też? - Twój kuzyn też gra.
Teraz rozumiem. Zastanawiałam się czy kiedykolwiek go widziałam i uświadomiłam sobie, że tylko raz, gdy miałam może 8 lat. Nie to jest teraz ważne. Wchodziłam po dębowych schodach na pierwsze piętro domku. Przeszłam za Elzą do jednych z drzwi. Ten dom był bardzo duży jak na ich. no nie ogromną lecz też nie małą rodzinę. Weszłam do środka. Pokój miał błękitne ściany. Widać było, że jest przygotowany na mój przyjazd.
- Ciociu nie trzeba było. - powiedziałam z lekkim uśmiechem - Nie chcę wam długo siedzieć na głowie... - przerwała mi.
- Dziewczyny się uparły, a poza tym - położyła dłonie na moich ramionach i spojrzała w moje oczy - możesz u nas zostać jak długo zechcesz. - pocałowała mnie w czoło i wyszła.
Przeszedł mnie dreszcz. Znów poczułam się kochana. Byłam szczęśliwa. Chodź przez chwilę, znów mój stan uczuciowy mogłam nazwać szczęściem. Usiadłam na miękkim łóżku. Dobrze było znów poczuć się jak w domu. Odłożyłam gitarę na łóżku. Później miałam zamiar  pograć chodź chwilę. Przełożyłam ubrania do szafek i zawiesiłam kilka w szafie. Nie rozpakowywałam całej torby. Nie widziałam w tym sensu. Postawiłam laptopa na biurku i włączyłam go. Od razu wyświetlił mi się komunikat o wiadomości. Moje serce zabiło mocniej. Domyślałam się, że to wiadomość od Kamila. Szybko ją otworzyłam. Nie myliłam się. Chłopak był obecny na czacie więc postanowiłam z nim chwilę popisać.
Kamil: Hej Agi, mam nadzieję, że jesteś już na miejscu. Odezwij się jak możesz ;)
Ty: Tak, już jestem u cioci.
Kamil: I jak wrażenia Śliczna?
Ty: O Londynie, cioci, jej domu czy ogólnie?
Kamil: Ogólnie ;)
Ty: A więc nie ma tu w sumie nic ciekawego. Znaczy Londyn jest pięknym miastem, mam zamiar trochę pozwiedzać, jak znajdę chwilę. Tymczasowo siedzę, w domu i znowu zaczęło padać.
Kamil: To trochę słabo :/ nawet nie wyjdziesz.
Ty: To nic.I tak nie chciałam wychodzić dzisiaj. Trochę boli mnie głowa. Chyba przez zmianę strefy czasowej.
Kamil: Zapomniałem. Więc u Ciebie jest dopiero 18?
Ty: Tak. Pewnie za chwilę wróci wujek i będziemy jeść dinner :P
Kamil: To smacznego i odezwij się jak tylko będziesz miała czas ;)
Ty: Jasne ;)
Kamil: Kocham cię :*
Ty: Kamil...
Kamil: Ok, już nie będę :*
Wyłączyłam czat i spojrzałam na okno. Po szybie spływały krople. Usiadłam przy nim i patrzyłam jak jedna łączy się z drugą i nabierając prędkości spadają w dół. Lubiłam obserwować jak pada, kiedy siedziałam w domu i miałam ciepłą bluzę, kocyk i ogień w kominku plus naturalnie książka i kubek gorącej herbaty. Zeszłam na dół kiedy usłyszałam trzask drzwi. To na pewno wujek. Kiedy znalazłam się u podnóża schodów zamurowało mnie. Przy drzwiach zamiast wujka stał przystojny i cały mokry blondyn. Nie znałam go. Pewnie by znajomym kuzyna.
- Hej. - powiedział z uśmiechem i lekkim zakłopotaniem - Jest Daddy?
Widząc moją zakłopotaną minę zaśmiał się. Daddy? Skąd ja niby mam znać przezwisko mojego kuzyna, jak nie pamiętam jego imienia? A poza tym skąd takie przezwisko? Przecież on miał 22 lata i nie sądzę, żeby już posiadał dzieci.
- Liam. - poprawił się.
Teraz już pamiętam przynajmniej jak miał na imię. Blondyn nadal stał w tym samym miejscu. Może myślał, że go nie rozumiem. Intensywnie mi się przypatrywał.
- Nie wrócił jeszcze z Ameryki. - odparłam cicho - Może usiądziesz się ogrzać? Jesteś cały mokry.
Zaśmiał się. Co ja takiego zrobiłam? Po prostu chciałam być miła. Nerwowo przestąpiłam z nogi na nogę. Cioci nie było? Mogłaby mnie trochę podratować z tej niezręcznej sytuacji.
- Nie. Nie będę ci przeszkadzał. Przekaż mu tylko to, dobrze? - podał mi jakiś pakunek.
- Jasne.
- Dzięki. - puścił mi oczko - Do zobaczenia śliczna nieznajoma.
Zarumieniłam się na jego słowa. Uśmiechnął się i wyszedł. Nie ruszyłam się z miejsca tylko zastanawiałam się nad tą sytuacją.To było trochę dziwne. To normalne, że Liam ma znajomych, ale żeby nie wiedzieli gdzie jest? Chyba ma z nim kontakt, prawda? Chyba, że jakiś psychol podrzucił mi bombę, ale wątpię, żeby taki słodziak, mógł być chory umysłowo. Po chwili do środka wszedł wujek.
- Cześć Agnes! - uśmiechnął się na mój widok.
- Hej wujku. - odwzajemniłam jego gest i po chwili znalazłam się w niedźwiedzim uścisku.
Razem poszliśmy do kuchni, gdzie ciocia już zdążyła nakryć do stołu i nałożyć nam porcje jak dla dwóch osób. Wujek przyjął to z uśmiechem, ja z grymasem. Elza zaśmiała się z mojej miny.
- To na pewno jest pyszne ciociu, ale nie jestem w stanie tyle zjeść. - powiedziałam, siadając niepewnie.
- Dasz radę. Później będzie jeszcze deser. Jesteś taka chudziutka. Musisz dobrze zjeść.
A teraz nasunęło mi się pytanie czy przyjechałam do cioci czy do babci. Zjedliśmy posiłek w miłej atmosferze. Potem wujostwo poszło do salonu pooglądać jakiś serial. Oczywiście dostałam zaproszenie, ale nie skorzystałam. Potrzebowałam chwilę pobyć sama. Tak więc poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i złapałam gitarę. Nie miałam pojęcia co chcę zagrać, ale jakoś tak, przypadkiem pomyślałam o Zaynie. Na tę okazję zawsze grałam moją smutną melodię, którą ułożyłam już jakiś czas temu. Kiedy brzmiały kolejne dźwięki po moich policzkach leciały kolejne łzy i czułam pustkę w środku. Nikt nie mógł mi go zastąpić i to mnie strasznie martwiło, bo nawet Kamil nie był w stanie mi pomóc. Odłożyłam instrument i wtuliłam się w poduszkę nadal płacząc.












































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Teraz macie super długi rozdział z masą opisów uczuć. Mam nadzieję, że przypadnie wam to do gustu, bo chciałabym pisać takim stylem. Postanowiłam, że rozdziały będą się raz do dwóch w tygodniu nie częściej. Mam masę nauki ;(
Co sądzicie o tym rozdziale? Podobał się chodź trochę? ;)
Pracowałam nad nim aż dwa dni :D
Czekam na wasze opinie ;)

3 komentarze:

  1. Super rozdział ♥ ♥.♥ Czekam na następny!
    Zapraszam również na mojego bloga -> http://neverbewell.blogspot.de/
    Mam nadzieję, że zajrzysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww *·* Troszeczkę szkoda Kamila. Zakochał się chłopak bez wzajemności, no ale cóż Agnes może na to poradzić skoro żywi resztki uczuć do Zayna.
    Podejrzewam, że ten uroczy blondynek , który zawitał do ich domu to mój Nialluś<3
    Naprawdę mega rozdział. Co do nauki to w pełni cię rozumiem . Mam tak samo . Cały czas siedzę w książkach ;(
    czekam nn i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis