środa, 18 listopada 2015

Rozdział 14


Otworzyłam oczy. Byłam w moim pokoju. Kiedy zrozumiałam co się wydarzyło i przypomniałam sobie o wszystkim ze szczegółami, z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego pokazał mi, że mu na mnie zależy? Po chwili do pokoju ktoś wszedł, a moje serce zapłonęło nadzieją. Był to jednak tylko Liam. Szybko wytarłam poliki.
- Hej. - uśmiechnął się blado i usiadł na brzegu łóżka - Przyniosłem cię herbatę. - położył ją na szafce obok mnie - Zayn cię przywiózł. Zemdlałaś - a więc taka byłą oficjalna wersja - Słuchaj ja... - przerwałam mu.
- Wiem. - mruknęłam cicho - Zabolało.
Przyjrzał mi się.
- Kto cię tak bardzo skrzywdził? Nie chcesz rozmawiać nawet ze mną. - zwiesił głowę.
- Przepraszam... - szepnęłam, a po moich polikach zleciały łzy.

* * *

Święta minęły nam w przyjemnej atmosferze. Starałam się zachowywać normalnie, ale nie potrafiłam. Od tamtego zdarzenia coś się zmieniło. Nie mogłam sobie poradzić. Wiecznie o czymś zapominałam. Inni widzieli, że nie jest ze mną najlepiej, ale stworzyłam mur z pozorów, dzięki czemu jeszcze nie kazali mi iść do lekarza. Dziś sylwester, a ja od tamtego wydarzenia nie widziałam Malika. Może to i lepiej dla mnie, ale naprawdę za nim tęskniłam. Poczułam się jak kiedyś. Kiedy uciekłam bez pożegnania. Tęskniłam tak samo mocno. Chodź teraz mogłam do niego po prostu pójść, nie robiłam tego. Bałam się. Nie mogłam znów tego rozpocząć, po tym co zrobiłam. Co zrobiliśmy sobie nawzajem. Matta nadal nie było. Lepiej dla mnie. Nie musiałam cały dzień udawać. Myślę, że jego dotyk by mi nie pomógł. tylko jeszcze pogorszył sytuację. Izolowałam się od wszystkich. Nie mogłam sobie wytłumaczyć tego co się dzieje. Jestem do niczego.., Kiedy siedziałam na łóżku z gitarą i próbowałam coś napisać do mojego pokoju wszedł Louis. Usiadł obok mnie.
- Idziesz dzisiaj z nami na imprezę. - powiedział.
- Nie chc... - przerwał mi.
- Nie przyjmuję odmowy. Czekamy na ciebie na dole. Masz 10 minut. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Wstałam niechętnie z łóżka. Ubrałam się podobnie jak na poprzednią imprezę z nimi i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Zeszłam na dół. Oni już czekali. Wszyscy. W pełnym składzie. Przełknęłam gulę narastającą w moim gardle i podeszłam do Louisa. Objął mnie ramieniem jak starszy brat i przytulił do siebie. Ten gest sprawił, że poczułam się pewniej w jego towarzystwie. Dlaczego musiał być taki przystojny? Cholerny Malik! Spojrzał na mnie, a na jego twarzy widziałam zdziwienie. Dziękowałam sobie, że nałożyłam masę tego cholernego podkładu na twarz, żeby nie było widać, że płakałam. Cholerne życie. Dlaczego ciągle używam tego słowa? Pożegnaliśmy się z ciocią i wujkiem. Szłam ciągle obok Louisa. Czułam się przy nim bezpiecznie. Chciałam, żeby wszystko się zmieniło. Zmienić przede wszystkim przeszłość. Nienawidziłam jej. Miałam ochotę płakać. Zaczęłam coś cicho nucić pod nosem.
- Zaśpiewaj nam coś. - poprosił Liam.
Zaśmiałam się.
- Nie umiem. Ty masz talent w naszej rodzinie. - odparłam z lekkim uśmiechem, ale dojrzałam baczne spojrzenie Zayna.
Ciągle się we mnie wpatrywał. Szybko spuściłam wzrok, a w środku czułam jakieś palące uczucie. Chciałam się uspokoić więc lekko drżącą ręką odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam się tylko raz. Potem fajka została mi wyrwana z ręki.
- To szkodzi. - mruknął Malik idąc po mojej prawej stronie.
- To czemu sam palisz? - odparłam zirytowana gdy sam się zaciągnął.
- Bo lubię. Mi już nic nie zaszkodzi. - usłyszałam zawód w jego głosie.
- Tak się składa, że mi też nie. - burknęłam.
Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Przez niego miałam paskudny nastrój. Chciałam się ulotnić, ale nie miałam jak. Cholerny Malik. Zadzwonił mój telefon. Był to Matt. Odebrałam z lekkim uśmiechem. Matt był moją ucieczką.
- Hej. - przywitałam się.
- Cześć. Co tam u ciebie?
- Chłopcy wyciągnęli mnie na imprezę. - mruknęłam.
- Widzę bardzo jesteś zadowolona. - zaśmiał się.
- Bo to było pod przymusem. - westchnęłam - A co u Ciebie?
- Niedługo wracam. - spięłam się. Nie chciałam jeszcze się do niego ponownie zbliżyć - Cieszysz się.
- Tak. - szepnęłam, bo mimo wszystko mi go brakowało.
- Jesteś jakaś inna...
- Zdaje ci się. Muszę kończyć, pa. - nie dałam mu odpowiedzieć, tylko zakończyłam połączenie.
Odetchnęłam cicho. Napotkałam baczny wzrok Zayna. Wkurzał mnie co raz bardziej i wiedziałam, że muszę z tym coś zrobić. Wchodziliśmy do klubu. Złapałam Malika za rękę i odciągnęłam na bok.
- Przestań do cholery! - warknęłam na niego.
- O co ci chodzi? - zgrywał niewiniątko.
Myślałam, że mu przywalę.
- Odpierdol się ode mnie. - warknęłam.
Chciałam przejść, ale złapał mnie za rękę.
- Mówisz o tej piosence?
- Mówię o twojej dziewczynie. - zaśmiał się.
- Ona jest twoim przeciwieństwem. Dlatego ją kocham.
Zabolało. Zabolało jak cholera. Kiedyś myślałam, że to ja jestem dla niego ważna. On wolał moją siostrę. Ona od zawsze była ode mnie lepsza, więc dlaczego nie miałoby tak być? W moich oczach zalśniły łzy. Wyrwałam się.
- Pieprzony dupek. - warknęłam.
Weszłam do klubu i poszłam do baru. Zamówiłam coś mocniejszego. Okazuje się, że ku mojemu szczęściu, Malik mnie nadal nie pamięta. To z jeden strony boli, ale bardziej mnie to cieszy. Wypiłam alkohol i poszłam na parkiet. Czas się zabawić.
Paliłam przed budynkiem, podpierając ścianę i płacząc. Tak się skończyła moja zabawa. Wystarczyło, że zobaczyłam tę dwójkę i mój dobry nastrój prysł jak bańka mydlana. Może powinnam zająć się Mattem i przestać myśleć o Maliku? Powinna. Jest jedno "ale". Nie potrafię.
Od tamtego wieczoru relacja Ness - Malik była strasznie napięta. Oboje sobie dogryzaliśmy, czasami za mocno, ale miałam to gdzieś. Nie bolało mnie to. Tylko gdy widziałam go z moją pustą siostrą, coś skręcało mnie w środku. Postanowiłam się przejść na spacer. Matt miał dzisiaj przyjechać, a ja nie wiedziałam co mam robić. Kiedy spacerowałam lunął deszcz. Można się było tego spodziewać. Szczególnie ciekawie robi się gdy ma się kurtkę bez kaptura i nie wzięło się parasola. Szłam dalej nie przejmując się tym, że cała przemokłam. Wiatr dawał mi się we znak, ale jakoś musiałam to przeżyć. Zaczęłam płakać. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Tyle emocji w sobie dusiłam i nagle... wszystko puściło. Miałam ochotę klęknąć w miejscu, w którym stałam i bić pięściami o ziemię. Poczułam ciepłe objęcia. Doskonale mi znane. Takie bezpieczne... Nie chciałam go znowu odpychać. Mocno objęłam jego szyję, wtulając głowę w jej zagłębienie.
- Co się dzieje Agnes? - spytał łagodnie.
To było zupełnie niepodobne do niego. Nic nie odpowiedziałam, bo w końcu co miałam mu powiedzieć? Że nadal go kocham? Że to ja go zostawiłam? Że moje życie nie ma sensu? Objął mnie i ruszył w jakimś nieznanym mi kierunku. Po chwili siedziałam w aucie. Nie wiało i chroniło przed deszczem. Szybko wytarłam poliki. Wiedziałam, że mam już czerwone oczy od płaczu. Malik usiadł po prawej stronie na miejscu kierowcy. Wiedziałam, że uważnie mi się przygląda. Odwróciłam głowę w drugą stronę, kuląc się na siedzeniu.
- Agnes... - jego głos był naprawdę śliczny i łagodny. Złapał moją zimną dłoń, w swoją ciepłą - Co jest?
- Nic. - ogarnęłam się. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie - Muszę już lecieć. Za godzinę jestem umówiona...
Złapałam za klamkę, ale drzwi nie odpuściły. Cholera. Zamknął je od środka. Zamknęłam na chwile oczy, ale szybko podniosłam powieki. Odwróciłam się do Zayna.
- Mam wrażenie, że chcesz przede mną uciec. Że się mnie boisz. - mruknął, uważnie mi się przyglądając.
Skuliłam się. Zrobiło mi się zimno. Nie odpowiedziałam mu. To była przecież prawda. Chciałam uciec. Nie bałam się, ale chciałam zniknąć. Odpalił auto, a ja nagle się przestraszyłam. Dokąd mnie zabiera.
- Gdzie jedziemy? - spytałam spięta.
- Do mnie. - odparł, spoglądając na mnie - Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.
- Ale... - przerwał mi.
- Póki mi nie powiesz, nie wrócisz do domu. - odparł.
No to już nie żyjesz Ness.
Podróż minęła nam w ciszy. W końcu pod jego domem, otworzył mi drzwi. Nadal padało. Weszliśmy do ciepłego pomieszczenia. Malik dał mi swoje ciuchy i wskazał łazienkę. Z ulgą zrzuciłam mokre ubranie. Zostawiłam je w wannie. Po samym wystroju domu widać było, że Zayn ma pieniądze, ale wszystko było urządzone ze smakiem, zero przepychu. Nie wiedziałam gdzie on jest, więc skierowałam się do salonu, gdzie znalazłam kominek. Usiadłam przed nim i poczułam przyjemne ciepło. Ogień wesoło tańczył. Był zupełnym przeciwieństwem tego, co działo się za oknem.
- Herbaty? - spytał Malik siadając na kanapie z dwoma parującymi kubkami.
Chętnie. Podniosłam się i odebrałam jedne z napoi. Usiadłam jak najdalej od niego. Nie chciałam mu nic mówić. Nie chciałam... Mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go z kieszeni. Był to Matt. Kiedy chciałam odebrać, Zayn wyrwał mi urządzenie z dłoni i wyłączył.
- Mieliśmy pogadać. - mruknął, przeczesując ręką mokre włosy.
- Ty tak ustaliłeś, na nic się nie zgodziłam. - warknęłam.
- Nie masz wyboru. - odparł ostro.
Spuściłam wzrok. W tym momencie, nie miałam nawet ochoty na niego patrzeć. Był zły. I w pewnym sensie odbijało się to na mnie.
- Przepraszam. - mruknął, unosząc mój podbródek - Po prostu szczerze pogadajmy. Czemu mnie nie lubisz?
- To nie prawda. - odparłam.
Przecież cię kocham.
- Widzę. Od początku tak było. Unikasz mnie, nie chcesz rozmawiać, warczysz na zaczepki.
Miał rację. Cholera, no miał!
- Muszę wracać do domu. - chciałam wstać, ale mnie zatrzymał.
Objął mnie w tali, a moje serce przyspieszyło. Przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego bliskość, jego ciepło. Czułam się dziwnie, znów będąc tak blisko niego.
- Pozwól mi się do siebie zbliżyć. - szepnął mi do ucha.
- To nie jest dobry pomysł. - chciał otworzyć usta i coś powiedzieć, ale byłam szybsza - Twoja dziewczyna mnie nie lubi, nie jestem taka jak myślisz. Po prostu pozwól mi żyć tak jak do tej pory, to może niczego więcej nie schrzanię.
I tak powiedziałam mu za dużo.
- Ale z ciebie zagadka. - mruknął. Posadził mnie sobie na kolanach, przodem do siebie - Zacznijmy od tego, że moja dziewczyna cię nie lubi. Skąd wiesz?
- Pracowałam dla nich tydzień. Traktowała mnie jak popychadło.
Nie dziwiłam jej się, chodź nie miała prawa. Dlatego odeszłam. Nadal nie patrzyłam na ciemnowłosego.
- A określenie: nie jestem taka jak myślisz? - uniósł brew.
Podniósł moją głowę, a ja musiałam spojrzeć mu w oczy.
- Przypominasz mi kogoś. - uśmiechnął się, a moje serce zabiło mocniej - Ale to niemożliwe. - w moich oczach pojawiły się łzy.
Nie będziesz przy nim płakać. Nie będziesz.
- Kogo? - spytałam słabo.
- Kiedy śpiewałem piosenkę... Z tobą. Byłem pewny, że ty to ona. Ale ona była inna... Ciekawa świata, nie bała się go. - spojrzał mi w oczy - Jesteś do niej cholernie podobna. Poznałem ją kiedyś na wakacjach, właśnie w Anglii. Pomogła mi jak nikt inny i... zniknęła.
Wszystko się zgadza Zayn. Tylko jeden szczegół. Nie jestem do niej podobna. Ona to ja. Spojrzał mi w oczy po raz kolejny.
- Nie chciałem cię zranić tam pod klubem. Ja spotykam się z Lee, bo jest inna od ciebie, a to oznacza...
- Że inna od niej. - dokończyłam.
Przyjrzał mi się.
- Dlaczego mam wrażenie, że cię znam?
- Bo... - ugryzłam się w język zanim powiedziałam prawdę - Nie wiem...
Zaśmiał się. Jednak był to smutny śmiech.
- Odwiozę cię. Tylko się przebiorę.
Wyszedł, a ja wstałam i podeszłam do szafki z płytami. Miał tam też zdjęcia. Był na nich z rodziną gdy był młodszy. Taki jakiego go pamiętałam. Nasze zdjęcie miałam zawsze przy sobie. Zamarłam, widząc je w jednej z ramek. Wyciągnęłam je. Na odwrocie były moje koślawe litery. Nie wierzyłam w to. Dlaczego on mnie pamiętał, ale mnie nie poznał. Nie chciałam jechać do domu. Tam czekał Matt. Nie miałam dziś siły na spotkanie z nim. Patrzyłam w podłogę. Zamyśliłam się. Poczułam coś ciepłego na ramionach. Podniosłam głowę i spotkałam się z brązowymi tęczówkami Malika.
- Nie chcę jechać do domu. - szepnęłam - Zawieź mnie gdziekolwiek indziej. - poprosiłam.
- Możesz zostać tutaj. - mruknął z uśmiechem.












































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejty się posypią. O ile w ogóle ktoś to czyta...
Wiem ,że dawno mnie nie było, ale to wszystko tylko i wyłącznie przez szkołę.
Musicie mi wybaczyć. Napisałam ten rozdział (wiem, że niezbyt długi), i dodaję go dzisiaj, bo prawdopodobnie nie miałabym czasu na dokończenie go kiedy indziej  ;)
Mam nadzieję, że wam się podoba, chodź uważam, że nie piszę najlepiej.
Ostatnio chyba coś się zmieniło w moim stylu... Muszę to naprawić.
Wszyscy, którzy zostali: kocham was!

1 komentarz:

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis