sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 15


Na początku nie umiałam się przy nim rozluźnić, ale po kilku godzinach traktowałam go zupełnie normalnie. Tak jak kiedyś. W końcu skończyło się na tym, że po długiej rozmowie o niczym, wylądowaliśmy przed telewizorem z miską popcornu i dużą colą. Pytanie było jedno: co oglądamy? Kłóciliśmy się długo do póki nie zaproponował Incepcji. Lubiłam ten film. Kiedyś i teraz. W jego oczach widziałam jakiś błysk gdy zgodziłam się na ten film. Pamiętał...
- Jak ta kobieta z nożem zacznie mnie nawiedzać, to przysięgam, że nie dam ci spać. - ostrzegłam.
- Już kiedyś cię nawiedzała? - uśmiechnął się rozbawiony i usiadł obok mnie.
- Niestety tak. - westchnęłam. Zmarszczył brwi - W snach, geniuszu. - zaśmiałam się z niego.
- Nie wierzę. - powiedział poważnie - Ty śmiejesz się ze mnie.
Ups?
- Nie... wcale. - odparłam ze śmiechem i zaczęłam uciekać, ale był szybszy.
Powalił mnie na kanapę i zaczął łaskotać. Przez niego się popłakałam, na szczęście z radości. Kiedy brzuch mnie bolał i przez przypadek kopnęłam Zayna w ramię, odpuścił mi. Potrzebowałam chwili żeby ochłonąć, a gdy już się pozbierałam, odwdzięczyłam się Malikowi tym samym. Też miał łaskotki. W tym przypadku, usiadłam mu na brzuchu gdy się położył, więc nie miał jak się podnieść. Był jednak cwany i przekręcił nas tak, że znów byłam na dole. Nie pamiętam, żebym ostatnio była taka szczęśliwa. Złapał moje ręce nad głową w nadgarstkach i unieruchomił mnie. Bałam się, że znów będzie mnie łaskotał.
- Słabiutko. - stwierdził z rozbawieniem w oczach - Chcesz się dalej bić?
- Nie. -zaprzeczyłam szybko.
Zaśmiał się i usiadł obok. Spokój nie trwał zbyt długo. Po może piętnastu minutach poczułam lekkie uderzenie w policzek. Dostałam kulką popcornu. Spojrzałam na Zayna, który wpatrywał się w telewizor. Jasne. Oddałam mu. Tyle, że poduszką po twarzy. Wkurzył się. I też oddał mi poduszką. Ganialiśmy się po całym parterze z poduszkami, jak małe dzieci. Nasze nieuwaga doprowadziła do małego wypadku. Stłukliśmy wazon. Myślę, że jesteśmy gorsi niż dzieci.
- Nigdy go nie lubiłem. - stwierdził ze śmiechem, kiedy zbieraliśmy odłamki.
- Dlatego go stłukłeś? Nie ładnie. - zaśmiałam się z jego miny.
- Ja?! Ty też w tym siedzisz. - parsknął śmiechem razem ze mną w tym samym momencie.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
- Auć. - syknęłam, gdy rozcięłam się kawałkiem - Cholera.
Podniosłam się i wyrzuciłam odłamki do kosza. Poszłam do łazienki i odkręciłam wodę by polać ranę. Piekło. Niby nic. Takie małe skaleczenie, a utrudnia życie. Eh...
- Pokaż. - Zayn złapał moją rękę w swoje ciepłe dłonie i obejrzał. Uniosłam brew. Zachowywał się jak kretyn - Myślę, że szef nie będzie konieczny. 
Zaczęłam się z niego śmiać.
- Co mi jeszcze pan powie, doktorze Malik? - usiadłam na blacie.
Chłopak przysunął się do mnie. Stanął pomiędzy moimi nogami, wzrok nadal mając utkwiony w mojej ręce.
- Hm... Sądzę, że starczy plaster.
- Doprawdy? Spodziewałam się gipsu. - teraz to on się zaśmiał.
Wyjął z apteczki wodę utlenioną i spory plaster. Przecięłam sobie wewnętrzną stronę lewej dłoni. Duże draśnięcie, chodź na szczęście nie głębokie, ale cholernie bolące. Zaczęło piec kiedy chłopak polał je wodą. Syknęłam cicho. Spojrzał mi w oczy lekko rozbawiony.
- Tak się kończą zabawy. - powiedział "surowym" tonem.
Musnął ustami zadrapanie i muszę stwierdzić, że pomogło. Zakleił plastrem i gotowe.
- Jak się panu odwdzięczyć, doktorze? - mruknęłam z rozbawieniem.
- Tosty i kakao. Będziemy kwita. - uśmiechnął się.
- Załatwione.
Poszliśmy do kuchni i wspólnymi siłami przygotowaliśmy kolację, jeśli tak można nazwać posiłek o 23. Sprzątając na szczęście niczego nie zbiliśmy. Znów przenieśliśmy się do salonu. Dopiero dotarło do mnie jak późno już jest.
- Powinnam wrócić do domu. - mruknęłam.
- Zostań dzisiaj u mnie. - zaproponował - Naprawdę nie chce mi się wychodzić na ten deszcz. -  wskazał okno, a ja zobaczyłam błyskawicę.
Wzdrygnęłam się. Nienawidziłam burzy. Od zawsze się jej bałam. Mimowolnie przysunęłam się do Zayna. Kiedy usłyszałam grzmot, skuliłam się i zamknęłam oczy. Poczułam ciepłe ramię.
- Boisz się? - spytał cicho.
- Jak cholera. - mruknęłam, na co się zaśmiał.
Posadził mnie sobie na kolanach i mocno przytulił do siebie. Czułam się bezpiecznie. Tak jak kiedyś. Dlaczego ciągle coś do niego czuję? Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy. Było dobrze tak jak było. Byliśmy kumplami i tak miało zostać. Po co to psuć.
- Ja cię obronię. - szepnął mi do ucha.
Zadrżałam, tym razem nie przez burze. Wiedziałam, że Malik się uśmiecha. Przyłożyłam mu w ramię.
- Nie podrywaj mnie, skoro masz dziewczynę. - mruknęłam rozbawiona.
- Pierwszy raz nie podkreśliłaś: skoro mam chłopaka. - odparł. Spojrzałam mu w oczy - Nie obraź się, ale czasem mam wrażenie, że wcale go nie kochasz.
Sama nie wiem. Westchnęłam i oparłam głowę na jego torsie. Pogłaskał mnie po włosach. Chyba oboje robiliśmy to nieświadomie.
- Sama nie wiem. - mruknęłam cicho.
- A on o tym wie? - spytał.
- Że nie wiem? - nie czekałam na odpowiedź. - Ciągle mu to powtarzam.
- Chyba mu zależy. - stwierdził.
- Chyba tak. - mruknęłam - Ciekawe ile serce jeszcze złamię?
Zaśmiał się.
- Nie licz na takie powodzenie. - znów zaśmiał się.
Odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Nie o tym mówię. - mruknęłam, przechodząc na poważny temat - Dawno temu się zakochałam. Oczywiście, nieodpowiednio. Moja pierwsza miłość mnie prześladuje i nie mogę sobie z nikim ułożyć życia.
- Mam to samo. - mruknął.
Można tak powiedzieć Zayn. Tylko ja wiem, że ty to ty, a ty nie wiesz, że ja to ja. Pokręcone i nienormalne - w skrócie - życie. Tak to mniej więcej jest. Mocno mnie przytulił.
- W takim razie musimy trzymać się razem. - stwierdził.
Jak Ellie to usłyszy to najpierw zabije mnie, a potem ciebie matole.
- Skoro tak uważasz. - zaśmialiśmy się oboje.
Nawet nie wiedziałam kiedy, zasnęłam, ale nadal czułam jego obecność, dzięki której, nawet burza mi nie przeszkadzała.
Coś dzwoniło. To coś bardzo mnie wkurzało. Chciałam rozwalić to coś. Tylko nie wiedziałam gdzie to coś jest. Cholerne coś! Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to twarz Zayna. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Był tu. Przytulał mnie - nadal. Wykręciłam się w lewą stronę, na tyle ile pozwoliły mi jego ramiona i złapałam jego telefon, który dzwonił. Była to Ellie. Ona jest nie normalna. Jest 8 rano. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam urządzenie. Ponownie wtuliłam się w Malika.
- Kto ci pozwolił dotknąć mojego telefonu? - spytał nie otwierając oczu.
- Ta sama osoba, która tobie wczoraj pozwoliła zabrać mój. - mruknęłam.
Uśmiechnął się. Ciaśniej oplótł mnie ramionami i okrył kocem.
- Śpij. - mruknął.
- Nie dajesz mi zasnąć. - odparłam.
Zaśmiał się cicho.
- Raczej ty mi.
- Chcesz się tak kłócić?
- Nie. Idź spać. - dodał poważnym tonem.
- Sam idź spać.
- Właśnie chciałbym. - odparł.
Westchnęłam, a na jego ustach pojawił się banan. Zrobił coś czego się nie spodziewałam. To zupełnie mnie zaskoczyło. Pocałował mnie w czoło. Jego usta były takie miękkie. Chciałam je znów pocałować... Zapędzasz się Ness. Po prostu wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Nie myśl o przeszłości. Ona nie wróci...

- Zayn! Zayn! - głos Liama mnie obudził - Wiesz gdzie jest Agnes? - zobaczyłam go w wejściu do salonu.
Wtedy otrzeźwiałam. Nadal leżałam w ramionach Malika. Cholera. Zayn też podniósł się jak na komendę. Siedzieliśmy obok siebie. Przegryzłam wargę. Czułam się jakby przyłapał nas na gorącym uczynku.
- Jest u mnie. - mruknął czarnowłosy, przecierając twarz dłońmi i ziewając - A co?
- Nie odbierasz telefonu. - warknął mój kuzyn.
Malik spojrzał na mnie. Ups? Oboje powstrzymaliśmy śmiech, ale nie udało nam się uśmiechu. Przeczesałam dłonią włosy.
- Wiesz jak Matt się o ciebie martwił? Czemu ty też nie odbierałaś? - nadal był wkurzony, a my po prostu wybuchnęliśmy śmiechem.
W tamtym momencie do salonu wszedł Matt. Cholera. Zrobiło się cicho. Na twarzy miał wymalowany ból. Cholernie go zraniłam, wiedziałam o tym. To nie była moja wina. No dobra... Była. Ale Malik też się przyczynił. Chciałam wstać, ale zaplątałam się w koc i runęłam na ziemię. Malik prychnął, powstrzymując śmiech i pomógł mi się podnieść. Sytuację pogarszało to, że miałam na sobie jego dresy. Co miałam teraz powiedzieć. Spojrzałam na Zayna z niemą prośbą o pomoc. Wtedy wiedziałam, że powie im prawdę. Matt znów będzie miał cholerne wyrzuty sumienia...
- W skrócie to było tak, że wczoraj po południu padało i poszedłem do sklepu. Zauważyłem Agnes i nie zgadniecie, ryczała jak dziecko. - spuściłam głowę - Zabrałem ją do siebie i o to tyle krzyku. - mruknął - Powinieneś się poprawić. Nie spisujesz się jako jej chłopak.
- Malik! - przerwałam mu trochę za ostro.
- No co? - spojrzał na mnie łagodnie, ale na Matta z wściekłością - Nawet nie wie, czemu płakałaś.
To miało wywołać jeszcze gorsze samopoczucie u blondyna. Przecież Malik też nie wiedział dlaczego. Matt naprawdę wziął to do siebie. Widziałam to po jego minie. Pokręcił głową i wyszedł z pomieszczenia.
- Matt! - chciałam za nim biec.
Zayn mnie wyprzedził, ale wszystko obserwowałam.
- Nie zasługujesz na nią. - powiedział twardo czarnowłosy.
- A ty może tak?! - warknął blondyn.
Cholera. Robi się niebezpiecznie. Wiedziałam, że mój chłopak jest dodatkowo zazdrosny o to co kiedyś było między mną i Mulatem. Ale Malik nawet o tym nie wie.
- Na pewno bardziej niż ty. - nadal ostro kontynuował Zayn - Kiedy ostatnio cokolwiek ci powiedziała, śmiała się z tobą? Wiesz, że boi się burzy?
To już był cios poniżej pasa dla blondyna. Matt nie wytrzymał i przyłożył Malikowi w twarz. Wywiązała się z tego niezła bójka. Wtedy do akcji wkroczył Liam. Rozdzielił ich i spojrzał na mnie srogo. Poczułam się jak małe dziecko, które coś przeskrobało. Przecież nie zrobiłam nic złego. Zabrał Matta do pokoju, a ja poszłam z Zaynem do łazienki. Niby nie bili się długo, ale obrażenia były widoczne.
- Czemu go prowokowałeś kretynie? - spytałam.
Spojrzał mi w oczy.
- Bo to twój chłopak. Bo robi ci wyrzuty sumienia swoimi minkami. kiedy ty nic nie zrobiłaś, tylko ci go brakuje. - miał rację.
Nie zaprzeczyłam. Spuściłam wzrok. Podszedł do mnie i zmusił bym spojrzała mu w oczy.
- Daj spokój. To małe zadrapania. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Ale to było głupie.
- On zaczął. - zrobił naburmuszoną minę.
Zaśmiałam się.
- Jesteś gorszy niż dziecko. - stwierdziłam, wyjmując apteczkę z szafki.
- Ty również. - mruknął.
- Dziękuję za komplement. - odparłam ironicznie i przyłożyłam do jego rozciętej brwi wacik nasączony wodą utlenioną.
Syknął cicho. Cmoknęłam go w policzek.
- Mimo wszystko dzięki. - wiedział, że za to, że stanął w mojej obronie - Ale nie rób tego więcej! - zastrzegłam.
- Chyba się skuszę, za takie buziaki. - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Uderzyłam go w ramie. Syknął. Ups? Chyba dostał wcześniej od Matta. Zaśmiałam się cicho.
- Przepraszam. - mruknęłam.
- Boli. - odparł naburmuszony - Chcę buziaka.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Możesz chcieć. I tak nie dostaniesz.
- Pf... Sobie wezmę.
Zaczęłam uciekać. Gonił mnie. Słyszałam po odgłosie kroków za sobą. Wbiegłam do salonu i usiadłam obok Liama. Nie chciałam być zbyt blisko Matta. Co miałam mu powiedzieć? W sumie to powinno być inne pytanie. Co on ma mi do powiedzenia? Payno spojrzał na mnie karcąco. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się też Malik. Uśmiechnął się do mnie znacząco.
- Czekam. - mruknął, na co wystawiłam mu język, tak, żeby reszta nie widziała - Tak chcesz się bawić? - podszedł do nas.
Cofnęłam się nieco i wylądowałam w ciepłych ramionach. Były to objęcia Matta. Zayn zrobił lekko złą miną, ale spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie zapomnę o tym. Pilnuj się. - wyszedł wraz z Liamem, zostawiając mnie samą z blondynem.
Usiadłam przodem do niego. Nie patrzyłam mu w oczy. Nie chciałam.
- Czemu płakałaś? - spytał.
- Jak sądzisz? - odparłam nieco sucho.
- I pojechałaś do niego? - spytał z wyrzutem.
Spojrzałam na niego. Był zły.
- Nie miałam wyboru. Zayn dosłownie zamknął mnie w aucie i powiedział, że póki mu nie powiem to mnie nie puści. Zabrał mnie do siebie i zabrał mi telefon jak dzwoniłeś. Chciałam odebrać, ok? - byłam na niego zła - Potem Malik zaproponował, żebym u niego została i wiesz co? Chciałam. - widziałam ból na jego twarzy - Jest chyba jedyną osobą, która nic nie wie, a mi pomaga.
- Kochasz go. - warknął cicho.
- Wiedziałeś to od początku.
- Zostawisz mnie? - prychnął - Dla niego?
- On ma dziewczynę. Jesteś idiotą. Ja myślałam, że jednak ci na mnie zależy. - ściszyłam głos.
- Nie odwracaj kota ogonem. - warknął - Zależy mi na tobie, ale nie mam zamiaru znosić czegoś takiego.
- To nie znoś, Nikt cię nie prosi. Sam się na to skazałeś. Ale droga do wolności jest otwarta. Ja cię trzymać nie będę. - warknęłam mu to wszystko w twarz, po czym podniosłam się.
Chciałam stąd wyjść. Gdziekolwiek, gdzie go nie będzie. Ktoś mnie złapał. Zaczęłam się szarpać. Był jednak silniejszy. Po moich policzkach leciały łzy. Zayn mocno mnie przytulił. Nie opierałam się. Schowałam się w jego ramionach. Usłyszałam trzask drzwi. Zadrżałam.
- Nie przejmuj się nim. - szepnął mi do ucha.
- Kiedy mi na nim zależy. - odparłam.
- Kochasz go?
Zawahałam się.
- Kochasz go? - powtórzył.
Spojrzałam mu w oczy. Otarł moje poliki. Liam minął nas, ale widziałam, że jest wściekły. Również wyszedł trzaskając drzwiami. Dlaczego wszystko do cholery robię źle? Dlaczego zawsze wszystkich ranię?
- Muszę wyjechać Zayn. - szepnęłam.
- Ucieczka ci nie pomoże. - mruknął.
- Pomoże. - czułam ukłucie w środku, a wszystkie wnętrzności podchodziły mi do gardła - Liam może zapomni, że ma kretynkę za kuzynkę, a Matt może wyrzuci mnie z głowy.
Na to liczyłam, chodź sama nie wierzyłam w swoje słowa.
- Nie licz na to. Po prostu z nimi pogadaj.
- Jak? - załkałam cicho - Liam chciałby wszystko wiedzieć. Nie potrafię mu tego powiedzieć. On wie, że miałam z Mattem pewien układ. Matt się zakochał. Rozumiem i nie mam żalu, że tak się zachowuje. Liam po prostu nie rozumie, dlaczego tak ranię blondyna.
- To mu to wyjaśnij. - zachęcił po raz kolejny.
Żeby to było takie proste Malik.

* * *

W kuchni siedział Liam z Mattem. Nikogo innego nie było w domu. Czas na szczerą rozmowę. Pytanie tylko z kim najpierw? Może z obydwoma na raz. Strasznie się tego bałam i nie wiedziałam co robić. Usiadłam na krześle. Poparzyli na mnie, jeden smutno drugi z wściekłością. Westchnęłam.
- Liam to nie tak. - zaczęłam - Zrobiłam komuś cholerne świństwo. Mojej pierwszej miłości. Pojebana sprawa, która boli jak cholera do dzisiaj. Nie każ mi tego mówić.
Spojrzał na mnie, a ja zadrżałam. Po chwili poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam tam, a on jak starszy brat, przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Od razu zrobiło mi się lepiej. Chociaż on nie będzie miał do mnie pretensji o moje zachowanie. Chodź przyznam, że jest ono czasem dziecinne, muszę sobie jakoś radzić.
- Kocham cię. - mruknął Payno - Jak siostrę. Tylko do cholery mi zaufaj. - westchnął.
- Spróbuje. - szepnęłam.
Uśmiechnął się do mnie.
- Czemu do cholery ja spadam na ostatnie miejsce?! - wtrącił się Matt zwracając naszą uwagę - Liamowi wszystko wyjaśniłaś. Co ze mną?!
Chciałam mu przyłożyć. To też zrobiłam. Po prostu wstałam i stanęłam na przeciwko niego. Dostał ode mnie siarczysty policzek.
- Nigdy więcej żaden kretyn mnie nie skrzywdzi. - powiedziałam do niego - Jesteś jednym z nich. Egoistyczny dupek!
Nim zdążyłam odejść, blondyn złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie. Nim zdążyłam się wyrwać musnął moje usta, a po chwili po prostu pocałował.
- Nienawidzę widzieć cię z innym. - szepnął - Dlaczego płakałaś?
- Bo jestem egoistką, zatrzymując cię przy sobie.
Tym wyznaniem totalnie go zaszokowałam. Niestety tak było Matt, a ja nie mam na to wpływu.
- Myślę, że lepiej będzie dla ciebie - odsunęłam się od niego - jeśli to skończymy.
- A co z tobą? - odparł szybko.
- Ja sobie poradzę. - jak zawsze.
Blondyn wyszedł. Nie pożegnał się ze mną, ani z Liamem. Nie musiał. Kuzyn mocno mnie przytulił. Czułam wyrzuty sumienia. Tylko dlatego, że kiedy drzwi zatrzasnęły się za Mattem poczułam ulgę.










































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Miałam wolną chwilę i dokończyłam rozdział. Strasznie długi wyszedł.
Ostatnio jestem mocno do tyłu, więc w spamie możecie zostawiać linki jak czegoś nie skomentowałam.
A teraz, nie mam pojęcia kim jest Anonim, ale widząc jego komentarz... Po prostu zaczęłam się śmiać. Nie pytajcie dlaczego. Tak po prostu. Na pewno zmotywował mnie on do napisania tego rozdziału i za to serdeczne dzięki! ;)
Niedługo powinien pojawić się kolejny ;)
(niedługo (może) = dwa tygodnie)
Do następnego! ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis