Dopiero co wyjechaliśmy do lasu. Bałam się, że stracę koncentrację. Tak dawno nie jeździłam. Jednak mój czarny wierzchowiec nie zamierzał mnie zrzucać, a nawet więcej. Przy każdym moim zachwianiu równowagi, stawał się ostrożniejszy.
- Pomagam Stelli. - odparłam.
Nie chciałam mówić mu wiele o sobie. Poza tym, nie miałam na to ochoty. Jeszcze jednym powodem przeciw był krajobraz. Miałam ochotę totalnie zignorować chłopaka i zając się pięknym widokiem. Soczyście zielone drzewa, bujna trawa i jezioro w oddali. Czego chcieć więcej?
- Opowiedz mi coś o sobie. - poprosił.
A no tak - spokoju. Jeszcze tego bym sobie życzyła. Niestety to nie koncert życzeń. Musiałam jakoś przetrwać tę tragiczną wycieczkę. Westchnęłam.
- Nie ma co opowiadać. - mruknęłam i pogoniłam konia.
Niedługo potem Bradley został ze swoim rumakiem przy jeziorze. Nie zamierzałam tego robić. Chciałam skorzystać z chwili wolności. Koło wody rozciągała się duża polana. Na tyle, że mogłam dziko galopować na Midnight. Ta klacz kochała szybkość i wiatr we włosach (w jej przypadku w grzywie) tak samo jak ja. Nie miałyśmy dość po dwóch okrążeniach, a ich wielkość mogę porównać do stadionu. W końcu jednak chciałam dać jej chwilę wytchnienia. Zsiadłam z niej przy jeziorze i ściągnęłam siodło. Było wyjątkowo upalnie, więc nie miałam oporów przed wejściem z nią do wody.
- Co robisz? - brunet zmarszczył brwi.
- Idę się wykąpać. - mruknęłam z lekkim uśmiechem.
Koń chłodną wodę przyjął z tak wielką radością jak i moje ciało. Odprężyłam się chodź przez chwilę. Na brzegu zostawiłam telefon, który zabrzęczał. Zostawiłam Midnight samą i wzięłam telefon do ręki. Kto by się spodziewał Louisa? Na pewno nie ja. Wahałam się przez chwilę, ale w końcu odebrałam.
- KOCHANIE, DLACZEGO DO MNIE NIE DZWONIŁAŚ ?! - wykrzyknął na tyle głośno, że musiałam odsunąć słuchawkę, od ucha.
- Też się cieszę, że cię słyszę Lou. A nie dzwoniłam, bo byłam przekonana, że tego nie chcesz.
- Ja? Nie chcę ciebie? - usłyszałam oburzenie i zdziwienie w jego głosie - Przecież cię kocham!
Jego słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy. Usiadłam na moście mocząc nogi i patrząc na klacz, którą zajął się Bradley. Zastanawiałam się co powiedzieć, jednak mój rozmówca wybawił mnie z problemu.
- Chciałem dać ci chwilę po tym co się stało. - mruknął - Musisz wiedzieć, że oni żałują. Najbardziej widać to po Zaynie.
- Louis nie rozmawi... - przerwał mi.
- Próbuje udawać, że wszystko jest ok. Ten kretyn nawet oświadczył się Lee, wiesz? - moje serce się rozsypało - Liam się wkurza, nie może się na niczym skupić. Musisz wrócić.
- To nie ja to wszystko zepsułam. - szepnęłam ze łzami w oczach - Muszę kończyć. Do usłyszenia.
Rozłączyłam się. Wszystkie emocje zepchnęłam na sam koniec mojego umysłu z napisem: SZUFLADKUJ. Mimo to byłam strasznie roztrzęsiona, Podbiegłam do konia i chłopaka. Zabrałam klacz na brzeg.
- W porządku? - spytał chłopak, gdy nerwowo siodłałam konia.
- Tak. - mruknęłam, po czym wsiadłam na klacz i jak najszybciej pognałam w stronę domu.
Nie czekałam na Bradley'a, żeby nie widział moich łez, które postanowiły lecieć strumieniami po moich policzkach. Nawet nie zauważyłam kiedy zwierzak zatrzymał się pod stajnią. Szybko ją rozsiodłałam i poklepałam po szyi. W końcu to nie ona zawiniła. Czułam ogromną pustkę w sobie. Nie wiedziałam dlaczego. Może przez oświadczyny Zayna. Sama nie wiedziałam. Poszłam do mojego pokoju. Wyciągając ciuchy na zmianę, znalazłam jakąś kartkę. Przypomniało mi się, że zabrałam ją z biurka, gdy wyjeżdżałam. Od tamtej pory jej nie otworzyłam. Postanowiłam zrobić to dzisiaj. Szybko otworzyłam kartkę i zaczęłam śledzić wzrokiem tekst. Jeszcze więcej łez cisnęło mi się na oczy.
The front pages are your pictures,
They make you look so small,
How could someone not miss you at all?
I never would mistreat ya,
Oh, I'm not a criminal,
I speak a different language
But i still hear your call.
Diana, let me be the one to
Light a fire inside those eyes
You've been lonely
You don't even know me,
But I can feel you crying
Diana, let me be the one to
Lift your heart up and save youre life
I don't think you even realize
Baby you'd be saveing mine,
Diana
It's only been four moths but
You've fallen down so far,
How could someone mislead you at all?
I wana reach out for ya,
I wanna brake these walls,
I speak a different language
But i still hear you call
Diana, let me be the one to
Light a fire inside those eyes
You've been lonely
You don't even know me,
But I can feel you crying
Diana, let me be the one to
Lift your heart up and save youre life
I don't think you even realize
Baby you'd be saveing mine.
We all need something.
This can't be over now
If i could hold ya
Swear I'd never put you down
Diana, let me be the one to
Light a fire inside those eyes
You've been lonely
You don't even know me,
But I can feel you crying
Diana, let me be the one to
Lift your heart up and save youre life
I don't think you even realize
Baby you'd be saveing mine.
Diana
Diana,
Baby you'd be saving mine,
Diana,
Diana.
Baby you'd be saveing mine
Nawet nie wiedziałam kiedy, a usiadłam na łóżku. Po moich polikach lały się łzy. Miałam tego dość. Chciałam, żeby było jak dawniej. To cholernie bolało. To wszystko... On napisał dla mnie. Twierdzi, że uratowałam mu życie. Gdyby tylko mu powiedziała... Zrozumiałby. Wiedziałam, wtedy już wiedziałam, że popełniłam największy błąd mojego życia. On teraz ma Richell. Mimo mojej woli musiałam to sprawdzić. Włączyłam laptopa. To była prawda. Wszystkie portale plotkarskie pisały już o ich zaręczynach.
- O... Nie wiedziałam, że interesuje cię mój brat. - zaśmiała się Stella.
Czyli to prawda. Mama wysłała mnie do rodziny Malików, żebym im pomogła, a zaprzyjaźniłam się z siostrą mojej pieprzonej miłości. Czy to nie paradoksalne? Tak bardzo polubiłam tę dziewczynę, więc jak bardzo ona znienawidzi mnie za to co zrobiłam Zaynowi?
- Już nie. - szepnęłam - Bo to on jest dupkiem. - nie zważałam na to co mówiłam.
- Słucham?! - oburzyła się.
Nie wiedziałam jak inaczej jej to powiedzieć. Podniosłam się i odwróciłam do niej przodem. Moja zapłakana twarz, wprawiła ją w zmieszanie. Spojrzałam jej w oczy, nie ruszając się z miejsca.
- Twój brat jest moją cholerną pierwszą miłością, która nie daje mi spokoju. - wydusiłam w końcu, siląc się na normalny ton głosu.
Czarnowłosa z niemałym zdziwieniem usiadła na łóżku. Na jej twarzy malowało się nic innego jak zdumienie i niezrozumienie. Nic w tym dziwnego.
- Byliśmy razem sześć miesięcy temu. Póki moja siostra - Ellie - nic mu nie powiedziała, o tym, że ja to ja.
Nadal czekałam na jakoś jej reakcję; wybuch złości. Spodziewałam się, że rzuci się na mnie z pięściami i będzie walić jak popadnie. Moje oczekiwania tak bardzo różniły się od rzeczywistości. Dziewczyna podniosła się, a ja przygotowałam na najgorsze. Nastąpiło jednak coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Stella mocno otuliła mnie ramionami, przyciągając do siebie. Po chwili mocno się do niej przytulałam, siedząc na łóżku.
- On tak niewiele o tobie mówił, kiedy wyjechałaś. - wiedziałam, że nawiązuje do przeszłości - Znalazłam twój list do niego i wasze zdjęcie. On się na prawdę zakochał, a miał tylko 15 lat. Wtedy nie do końca wszystko rozumiałam, jak to dziecko. Ale teraz widzę wszystko. On cholernie za tobą tęsknił i nadal tęskni. Powinniście porozmawiać.
Delikatnie wyrwałam się z jej objęć. Co to, to nie. Nie ma mowy. Otarłam kąciki oczu i spojrzałam na nią, zagarniając kosmyk włosów za ucho.
- Rozmowa nic nie da. Wiem, że gdybym nie była tchórzem, gdybym mu powiedziała... Przebaczył by mi.
- Co on ma ci przebaczać dziewczyno?! - zdenerwowałam ją - To, że dzięki tobie żyje?!
Spuściłam głowę. Wezbrała we mnie nowa fala łez.
- To, że go wtedy zostawiłam. I to, że teraz go okłamałam.
I kiedy na nowo zaczęłam płakać, ona po prostu mnie przytulała. Nic nie mówiła. Każda z nas była pogrążona w swoich myślach. Żadna nie wiedziała, co będzie dalej. Wiedziałam jedno. Potrzebowałam pozbyć się tych wszystkich uczuć. Musiałam chodź na dwa dni wrócić do Londynu i nagrać to co myślę. Tamtego dnia, siedziałam do 3 nad ranem spisując teksty. Nie chciałam opuszczać Stelli z dnia na dzień. Postanowiłam zrobić to wcześniej niż miałam, tylko w krytycznym momencie. Na razie musiało starczyć mi śpiewanie w lesie. Bo co innego mogłam zrobić? Użalanie się nad sobą, wychodziło mi wtedy chyba najlepiej....
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Znów dawno mnie nie było, ale szczerze, to teraz moim życiem rządzi szkoła.
Nic ciekawego -,-
Stwierdziłam, że rozdziały będę dodawać raz na tydzień, bądź dwa.
Nie jestem pewna jak to wyjdzie, ale nie chcę zaniedbywać tego bloga. Zbyt go lubię ;)
Nadal wielką zagadką są dla mnie wyświetlenia pod postami. Jakieś pomysły na rozwiązanie tej zagadki? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)