czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 23

Już od dwóch tygodni nie mogę zmrużyć oka. Nie sypiam, prawie nic nie jem, co nie umyka uwadze staruszków. Próbuje im się jakoś tłumaczyć, bo nie powiem im, że to przez ich wnuka. Wstaję wcześniej od wszystkich. Już o 4 nad ranem wychodzę na dwór, posilając się wcześniej kromką chleba z masłem. To ostatnio moje ulubione danie.
Wracając do życia tutaj; Bertha przestała mnie kopać widząc mój paskudny nastrój, a Midnight wraz z jej koleżanką Amini próbowały za każdym razem sprowokować mnie do jakiejkolwiek zabawy. Często im się to udawało i chodź na chwilę się uśmiechałam. Ciekawe, że jeszcze wiedziałam jak to się robi. Czułam się tak jak wtedy gdy przyjechałam do Londynu. Na nic nie miałam ochoty, odizolowywałam się od ludzi, nie uśmiechałam się i zamknęłam się w sobie. Wiele bym dała by wrócić do Liama - tego który mnie kochał i traktował jak siostrę. Wiedziałam, że mogę o tym tylko marzyć.
Po, można powiedzieć moim codziennym rytuale, czyli przebiegnięciu się po lesie, wróciłam do domku. Nadszedł czas by zająć się drewnem. Porąbałyśmy prawie wszystko, została niewielka górka, którą zostawiłam sobie na gorszy nastrój. Tymczasowo przewoziłam już gotowe kawałki w miejsce gdzie nie zamokną. Pracę przerwała mi pani Katherin. Szybko podbiegłam do starszej kobiety, która trzymała w ręce talerz. Podała mi go, a ja wiedziałam, że jeśli odmówię to i tak przegram. Usiadłam więc na niewielkiej, lecz uroczej, drewnianej ławeczce i powoli zaczęłam zjadać naleśniki.
- Kochanie, widzę, że coś cię trapi. - powiedziała, a ja powoli przełknęłam jedzenie, rzucając jej krótkie spojrzenie - Nie musisz mi nic mówić, ale nie zadręczaj się. Przez dwa tygodnie schudłaś. Co powie twoja mama gdy cię zobaczy? - zażartowała, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech - Wyjdź dziś ze Stellą do pobliskiego miasteczka. Mają tam potańcówki. No może nie takie jak w wielkim mieście, ale na pewno znajdziesz coś dla siebie. - pocałowała mnie w skroń i odeszła.
Zastygłam z widelcem przed moją buzią. Zastanawiałam się nad tym co mi powiedziała. Może faktycznie powinnam choć trochę odpocząć i oderwać się od tego, do czego ciągle powracałam myślami? Dokończyłam danie i zaniosłam talerz do kuchni. Stella uśmiechnęła się do mnie szeroko, co oznaczało, że cieszy się na nasze wspólne wyjście. Nie ukrywałam, że nawet ja lekko się ucieszyłam.
Tak więc przygotowywać zaczęłyśmy się koło 15. Wzięłam szybki prysznic po czym wróciłam do pokoju. Będąc w bieliźnie i szlafroku, szukałam czegoś na dzisiejszy wieczór. Wyszperałam skórzane spodnie, które bardzo mocno podkreślały moją sylwetkę, oraz obcisły czarny top odsłaniający brzuch, z jakimś białym napisem. Na wierzch jak zawsze skóra. Stwierdziłam, że mogę pozwolić sobie na mocniejszy makijaż niż zazwyczaj. Moje powieki pokryły czarne cienie z delikatnymi czerwonymi przebłyskami, które współgrały z moimi dawno nie farbowanymi włosami. Na usta nałożyłam mocno czerwoną szminkę, mimo że za nią nie przepadałam. Jak szaleć to szaleć. Pokryłam kości policzkowe lekkim brązem i podkreśliłam rzęsy tuszem. Włosy zostawiłam rozpuszczone, delikatnie podkręcając ich końce. Byłam już gotowa i szczerze - wyglądałam jak nie ja i dość odważnie, co muszę przyznać, podobało mi się.
- Gotowa? - Stella weszła do pokoju i zaniemówiła.
Ona sama była ubrana w obcisłe jeansy i koszulkę w kratkę. Może powinnam się przebrać? Wiele razy widziałam, że na typowych wiejskich potańcówkach się tak ubierają, ale miałam nadzieję, na klub.
- Myślisz, że powinnam się przebrać? - powiedziałyśmy w tym samym momencie i wybuchnęłyśmy śmiechem.
Brunetka zapewniła mnie, że wyglądam obłędnie i żaden chłopak nie będzie mógł przejść obok mnie obojętnie. Chciała bym pomogła jej w szybkiej zmianie jej looku. Nic trudnego. W swojej walizce też chowała skarby, więc założyła spódniczkę, dość krótką. Jak dla mnie, aż za, ale nigdy nie przepadałam za takimi ciuchami, lecz Stella podkreśliła tym tylko swoje szczupłe, zgrabne nogi. Na górę, ubrała jakąś tęczową koszulkę z jednorożcem i przyznam, że była świetna, bo podkreślała jej walory. Na ramiona zarzuciła jakiś sweterek. Wyglądała wspaniale, szczególnie wtedy gdy na nogi wsunęła wysokie czarne koturny. Mnie również namawiała na wysokie buty, więc w końcu jej uległam. Ubrałam czarne szpilki, z paseczków. Lubiłam je, a przede wszystkim byłam w stanie się w nich poruszać w trudnych warunkach (np, błoto). Tak ubrane pożegnałyśmy się z małżeństwem i autem dziewczyny MEGA HIPER SUPER LEXUSEM, w którym się zakochałam, pojechałyśmy do miasteczka. Podróż minęła nam na śpiewaniu przypadkowych piosenek z radia i śmianiu się. Na miejsce dojechałyśmy kilka minut po 19. Zatrzymałyśmy się przed klubem i wiedzie co? Na kilometr od niego słychać było country! Stella pociągnęła mnie właśnie w tamtą stronę. Ona oszalała. Akurat do tej miejscówki, pasowałby nam jej poprzedni strój. Kiedy weszłyśmy wszystkie spojrzenia skierowały się na nas. Nie przejęłam się nimi zbytnio. Ostatnio nauczyłam się ignorować coś takiego. Z uśmiech usiadłyśmy przy barze. Moja towarzyszka zamówiła bezalkoholowego drinka - w końcu musiałyśmy jakoś wrócić. Ja za to zaszalałam, biorąc jakiś kolorowy i mocno alkoholowy napój. Nie miałam pojęcia co to, ale po jednym poczułam się trochę rozluźniona. Nie miałam jednak zamiaru się upić. Nie potrzebowałam tego, żeby dobrze się bawić. Brunetka koniecznie chciała zatańczyć typowe country. Wciągnęła mnie na parkiet, a ja wpadłam wprost na jakiegoś chłopaka. Z uśmiechem wciągnął mnie w wir pląsających par. To był jeden z zabawniejszych wieczorów jakie przeżyłam. Stella co prawda cały czas łaziła gdzieś z Bradley'em, który działał mi na nerwy, za to ja poznałam Tony'ego. Był nawet fajny, ale nie wiązałam z nim nadziei na dalszą znajomość. Miło mi się z nim rozmawiało, ale zamierzałam zostawić do w tym wieczorze i zamknąć tę sprawę. Chłopak chyba miał inne zamiary.
- Przejdziemy się? - spytał z uśmiechem.
- Ok. - odparłam niepewnie.
Wyszliśmy z klubu. Owiało mnie przyjemne, zimne powietrze. Odetchnęłam głęboko. Chłopak ciągle mi się przyglądał. Szybko jednak, pojawił się przede mną i objął moją talię.
- Zagalopowałeś się chłopcze. - warknęłam cicho i odsunęłam się.
Może byłam zbyt ostra, bo na jego twarzy widziałam zdziwienie, ale nie zamierzałam tego ciągnąć. Wolałam od razu dać mu do zrozumienia, że nie może liczyć na nic więcej, jak niezobowiązująca rozmowa i taniec. To wszystko. Nie miałam zamiaru szukać sobie kolejnego chłopaka, który mnie zostawi i zrani. Co prawda z Mattem to było chyba odwrotnie, ale to akurat była inna sytuacja. Odsunęłam się od niego,. Wpadła na mnie Stella. Widząc napiętą atmosferę między mną i chłopakiem, zaproponowała powrót do domu, za co byłam jej wdzięczna. Na miejscu byłyśmy dopiero o 2. Do łóżka położyłam się po szybkim prysznicu. Moja współlokatorka szybko zasnęła. Mi to jednak nie groziło. Mimo że byłam nieco zmęczona po tak długim czasie, który przetańczyłam, nie umiałam zasnąć.
Po dwu godzinnym śnie, a raczej drzemce wstałam. Była już 4. Czas na krótki bieg. Czyli zrobiłam to co każdego ranka. Po powrocie pozwoliłam sobie na krótkie wylegiwanie się w świetle wchodzącego słońca. Potem szybko wyczyściłam konie i wydoiłam Berthe. Tym razem chciała mnie kopnąć, ale byłam szybsza i uniknęłam ciosu. Gdy woziłam drewno, na podjeździe zatrzymało się jakieś auto. Czy wszyscy będą mi już każdego dnia przerywać pracę, właśnie w tym momencie? Spojrzałam na paskudne BMW. Zaczyna się. Zza kierownicy wysiadł Tony. Och, znów on. Czego tym razem chce, a przede wszystkim skąd wiedział gdzie mnie znaleźc? To trochę niepokojące... Mimo to nie przerwałam sobie i nie zaszczyciłam chłopaka większą uwagą.
- Hej Agness. - powiedział, ale nie odpowiedziałam. Szedł obok mnie, gdy pchałam taczkę - Chciałem cię przeprosic za wczoraj. - potarł ręką czoło - To nie miało tak wyjśc.
Spojrzałam na niego krótko. Chyba serio mu zależało. Przejął się biedy. Trudno. Ostatnio zobojętniałam, co nie do końca mi się podobało. No, ale cóż. Nie miałam zamiary walczy z samą sobą.
- W porządku. - mruknęłam.
- Serio? - chyba nie dowierzał w to co usłyszał.
- Tak. - zatrzymałam się i zaczęłam przekłada drewno.
- Wyjdziemy...? - przerwałam mu
- Tony miałam nadzieję, że wyraźnie dałam ci do zrozumienia, że nikogo nie szukam.
Zmieszał się. Dawno nie byłam taka bezpośrednia. Po chwili ciszy na podjeździe pojawiło się drugie auto. Nie należało ono do Bradley'a. Kogo więc było. Szybko zorientowałam się, że je znam. Rzuciłam pracę i ominęłam chłopaka, biegnąc do samochodu. Tomlinson nie zdążył dobrze wysiaśc z wozu, a już wisiałam na jego szyi.
- Też tęskniłem. - mruknął z uśmiechem, mocniej oplatając mnie ramionami.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Każdy normalny człowiek z zakłopotaniem wyjaśniłby co się dzieje, ale nie my. Lou spojrzał na Tony'ego z uniesioną brwią, a ten się oddalił. Zrobiło mi się trochę głupio, ale tak miało byc. Nic innego nie wchodziło w grę.
- Co u ciebie Lou? - spytałam odsuwając się lekko.
- Jakoś leci. Wiesz po co przyjechałem?
- Żeby mi pomóc? - nadzieja w moim głosie była wręcz namacalna.
Zaśmiał się.
- Nie. Chcę cię zabrac do Londynu.
Zrobiłam duże oczy. Wiedziałam jakie on ma intencje, ale wolałam wpleśc tam własne plany.
- Świetnie się składa. - odparłam z lekkim uśmiechem - Miałam po jutrze wracac pociągiem, więc zabiorę się z tobą. Sheeran będzie zadowolony, bo przyjadę wcześniej i będziemy mogli pójśc do studia.
Odwróciłam się. Chciałam iśc do domu, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. - spojrzałam na niego - Musisz z nimi pogadac.
- Nie Tommo. - nigdy nie byłam tak stanowcza jak wtedy - Oni powinni coś z tym zrobic. Pogodziłam się z tym, że muszę zniknąc z waszego życia. Bolało jak cholera, ale co mogłam poradzic? Teraz to oni powinni się odezwac. Zrobiłam tylko to czego chcieli.
Pewnym krokiem weszłam do domu. Louis deptał mi po piętach i odwrócił do siebie, kiedy byliśmy w kuchni.
- Jesteś tego pewna? Jesteś pewna, że oni właśnie tego chcieli?
- Wyrazili się jasno. - syknęłam.
- Ale dobrze wiesz, że pod wpływem uczuc, ludzie robią rzeczy, których często żałują.
I tu miał rację. Z łzami w oczach wtuliłam się w niego. To było takie ciężkie. Tyle na mnie spadło. Można powiedziec, że sama się na to skazałam - jak by nie było. Eh... nienawidzę tego czuc.
Louis pomagał nam przez te dwa dni. I nadszedł czas mojego powrotu do starego życia. Choc miało to trwac zaledwie kilka dni, nie byłam sobą. Stresowałam się. Za bardzo. Bo w końcu to oni powinni się bac tego bardziej niż ja, a za pewne było na odwrót.



























~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hej!
Napisałam ten rozdział trochę wcześniej i mam nadzieję, że wszystko z nim ok :D
Ostatnio dużo czytam i naszła mnie wena.
Mam pomysł na kolejnego bloga i będzie on zupełnie inny niż wszystkie co strasznie mnie jara *.*
Nie wiem kiedy zacznę go pisac, na razie skupiam się na tym tu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis