wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 27

Kilka tygodni później nie wiedziałam jak się nazywam. Odkąd wróciłam Ed nie pozwalał mi odetchnąć. Ciągle musiałam coś robić. Mówiąc "coś" miałam na myśli pracę do mojego teledysku. Już wiedziałam jak będzie wyglądał. Ponieważ moja piosenka była o nieszczęśliwej miłości (o ironio) i wszystkich tych bzdurach (tak, bzdurach), które przeżyłam, pierwszym stwierdzeniem było to, że klip będzie się opierał na wspomnieniach. Bardzo, ale to bardzo nie chciałam tam występować, ale Ed mnie na to namówił. Po nagraniu piosenki w końcu nie zostało nic innego. Tak więc zajęliśmy się tym niewielkim gronem. Nie chciałam w to angażować zbyt wielu ludzi, a poza tym... Musiałam występować przed kamerą, tłum dodatkowo by mnie peszył.
Po wielu dniach i godzinach efekt był więcej niż zadowalający. Kochałam tych wszystkich ludzi, którzy musieli się ze mną męczyć i robić wszystkie poprawki. Wszystko było idealne! Właśnie tak to sobie wyobrażałam. A wyglądało to mniej więcej tak:
Dziewczyna (czyli ja) siedząca na parapecie i patrząca w dal, a po szybie skapywały krople deszczu. Zaczyna śpiewać.
We keep behind closed doors
Every time I see you I want die a little more
Sceneria się rozmywa. Teraz kolory były czarno-białe, to właśnie miały być wspomnienia. Była tam jakaś dziewczyna, która miała odgrywać, hm... mnie. W tej scenie była odwrócona tyłem do wszystkich i wpatrywała się w odwróconego do niej tyłem chłopaka.
Stolen moments that we steal as the curtain falls
It'll never be enough
Kolejne ujęcie: dziewczyna siedząca w aucie. Wyglądała przez szybę i płakała. Następnie przytulająca się para.
As you drive me to my house
I can't stop these tears from rolling down
You and I both have to hide on the outside
Where I can't be yours and you can't be mine
Znów było wcięcie ze mną na parapecie. Patrzyłam wprost na "ciebie".
But I know this, we got a love that is homeless
Kolejny powrót do wspomnień. Przytulająca się para w tłumie. Całująca się para na parkiecie.
Why can't I hold you in the street?
Why can't I kiss you on the dance floor?
I powrót do mnie. Praktycznie płacząc wyglądałam znów przez okno.
I wish that it could be like that
Why can't it be like that? Cause I'm yours
Przez kolejne wersy, które śpiewałam łzy już spływały po mojej twarzy.
Why can't i say that I'm in love?
I wanna shout it from the rooftops
I wish that it could be like that
Why can't it be like that? Cause I'm yours
Znów wspomnienia, tym razem zbliżenie na splecione ręce, przytulona para, aż w końcu obojętny wyraz twarzy dziewczyny.
It's oblivious you're meant for me
Every piece of you, it just fits perfectly
Every second, every thought, I'm in so deep
But I'll never show it on my face
Powrót do mnie i moja obojętna twarz, bez łez, bez emocji, nadal wpatrzona w dal.
But we know this, we got a love that is homeless
Tak wyglądał mój cały teledysk. Chciałam by opierał się na tym co prawdziwe. Nie chciałam uzewnętrzniać moich przeżyć, nie o to w tym chodziło. Wiedziałam, że jeśli zdam się na to co przeżyłam nie będzie to sztuczne. Płacz, który wkradł się w kilku ujęciach był niestety prawdziwy. Na szczęście wiedział o tym tylko Ed. Na końcu w klipie, wstaję i nadal śpiewając zatrzymuję się na środku pustego pokoju, a potem z niego wychodzę. Nie stroili mnie jak księżniczki. Miałam na sobie normalne jeansy i koszulkę. O to mi chodziło. Żeby było naturalnie, żeby to trafiło do ludzi, żeby oni poczuli to co ja czułam. O to według mnie chodziło w muzyce. Żeby przekazywać innym swoje uczucia, w tym co się śpiewa. Żeby być prawdziwym w tym co się robi.
Wszystko było na swoim miejscu póki pewnego pięknego ranka nie dostałam zaproszenia na ślub. Oczywiście mojej siostry i oczywiście podpisane tylko prze jej narzeczonego. Wiedziałam, że ona mnie tam nie chce. Była na tyle głupia, że w ogóle mnie tam zapraszała. Na jej miejscu, w życiu bym się na to nie zgodziła. Po tym wszystkim co przeszłam z Zaynem, nie chciałabym być na jej miejscu, kiedy pojawię się w kościele. Nie miałam zamiaru nie przyjść. To byłoby nie w moim stylu. Nie chciałam też rozwalić jej wesela i ślubu. Nie byłam taka jak ona. Był tylko jeden minus. Moje wideo wychodziło w jej wielki dzień. Chciałam być wtedy z Ed'em i wgapiać się w komputer, sprawdzając statystyki. Po tym jak ogłosiłam na twitterze, że to ja jestem dziewczyną, która śpiewa z ludźmi w parku, przybyło mi nieco "fanów". Chciałam zobaczyć ilu. Nie spodziewałam się nie wiadomo czego. Zdawałam sobie sprawę, że to potrwa zanim ktoś się mną zainteresuje.
Wracając - miałam nadzieję, że będę się dobrze bawić. Moją osobą towarzyszącą miał być Louis. Był jednym z czterech drużb. Cieszyłam się, że chciał iść ze mną. Ellie chciała wyprawić ogromne przyjęcie. Nie wiedziałam po co jej to. Ja wolałabym kameralny ślub. W otoczeniu najbliższej rodziny. Której nie mam. Chyba, że mogę policzyć ciocię i wujka.
Chodziłam z Louisem po sklepach. Musiałam znaleźć jakąś sukienkę dla siebie. On siedział przed przebieralnią wgapiony w telefon, a ja mierzyłam wszystko, co było znośne. W końcu wyszłam mu się pokazać w 56 kreacji (on liczył). Kiedy tylko mnie ujrzał, szczękę musiał zbierać z podłogi. I już wiedziałam, że to odpowiedni strój. Była to skromna, błękitna sukienka, rozkloszowana, od delikatnego ściągnięcia w talii. Do tego kupiłam czarne szpilki. Torebkę miałam w domu. Na ten dzień nie umówiłam się ani do fryzjera, ani do kosmetyczki. To miał być debiut mojej siostry, nie mogłam odbierać jej blasku.
Tak więc pożegnałam się z Ed'em, który na ceremonię miał dojechać później i wsiadłam do auta z Louisem. Jedyne z czego się cieszyłam to, że mam wodoodporny makijaż. I to, że wypełniam ostatnią wolę starszego pana.

Richelle
Mój dzień. W końcu będę żoną Zayna. Będę panią Malik. Richelle Malik. Lee Malik. Ellie Malik. To nazwisko po prostu do mnie pasuje. Wszystko miało być idealnie. Mieliśmy kilka prób. Zayn był na nich trochę nieobecny, ale zwalił to na stres. Nie dziwiłam mu się. Też byłam tak... inna. Miałam mieć szytą na miarę suknię. Białą, zdobioną delikatnym wzorem z kwiatków, z długim welonem. Moje blond włosy miały być falami, delikatnie spiętymi z góry. Miałam też umówioną wizytę u fryzjera i u kosmetyczki. Potrzebowałam w końcu idealnego makijażu. To musiał być idealny dzień. Sama nadzorowałam przyozdabianie kościoła i sali, w której mieliśmy się bawić po ceremonii. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Miałam nadzieję, że Agness nie przyjdzie. Po co miałaby się pojawiać na moim ślubie? Miałam ją z głowy. Mama i tata przyjechali trochę wcześniej. Chcieli spędzić ze mną trochę czasu. Cieszyli się jak nigdy. W końcu ja przyciągnęłam ich uwagę, a nie moja siostra, która niczego nie potrafi zrobić dobrze.
Mój idealny dzień zaburzyło tylko jedno zdarzenie. Wtedy miał wyjść teledysk i piosenka Ness. Dlaczego mi to robiła? Chciała mi zabrać ten dzień? Nawet jeśli, rodzice się o tym nie dowiedzieli, więc ich uwagi na pewno nie dostanie. Inni też raczej nie wiedzieli. 
Tamtego dnia od rana chodziłam jak na szpilkach. Nie mogłam się doczekać aż powiem "TAK"! Mogłam to nawet wykrzyczeć, byleby być z nim. Kochałam go. Tak szczerze i naprawdę. Przy nim nie byłam taką zołzą. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem strasznie wredną osobą. Tylko przy nim potrafiłam się zmienić. Czy to nie kolejny powód byśmy byli na zawsze razem? Dla mnie tak!
Od rana byłam zajęta. Kiedy miałam już idealny makijaż i fryzurę, poszłam się przebrać. Suknia leżała na mnie idealnie. Kiedy w końcu byłam gotowa wsiadłam do auta z rodzicami. Tata w końcu miał mnie odprowadzić do ołtarza.
W ogóle nie odczuwałam stresu. Cieszyłam się. Będę jego żoną. Chciałabym mieć z nim dziecko. Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat, ale chciałam mu o tym powiedzieć jak najszybciej. Poganiałam kierowcę patrząc na zegarek. Nie chciałam się spóźnić na swój własny ślub. Ale byłby wstyd.
W pośpiechu stanęłam u boku mego taty. Złapałam jego rękę.
- Kocham cię córeczko. - powiedział z uśmiechem.
- Ja ciebie też tato. - odparłam odwzajemniając jego gest.
Usłyszeliśmy pierwsze dźwięki marszu weselnego. Powoli w jego rytm zaczęliśmy wchodzić do kościoła. Zobaczyłam go. Wyglądał nieziemsko. Był idealny. Tylko dlaczego nie patrzył na mnie? Podążyłam za jego wzrokiem i myślałam, że mnie krew zaleje!

Agness
Westchnęłam i wysiadłam z auta. To będzie długa ceremonia. Kościół już z zewnątrz emanował przepychem. Ta... Moja siostra musiała w tym maczać palce.
- Dasz radę. - mruknął mi do ucha Louis i pocałował mnie w policzek.
- Jak będę płakać to pamiętaj, ze wzruszenia. - odparłam na co obje zaśmialiśmy się.
Przytulił mnie i odszedł w nieznanym mi kierunku. Ja miałam zając miejsce w trzeciej ławce po lewej stronie przy samym brzegu, żeby mieć dobry widok. Nim zdążyłam się ruszyć, ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam się przodem do... Liama?
- Hej. - przywitałam się niepewnie.
- Hej. - odparł równie sztywno - Słuchaj Agness, ja... - spojrzał mi w oczy - Źle zrobiłem, wiem. Ale jesteś dla mnie jak siostra. Ten cały czas bez ciebie był jak katusze. Chciałem znów móc z tobą pogadać, albo pożartować. Pozachowywać się jak starszy brat w stosunku do ciebie. Brakowało mi tego. Brakowało mi ciebie. Na początku nie rozumiałem tego co się stało, ale jak zobaczyłem ból w oczach najlepszego kumpla, to nie mogłem nie stanąć po jego stronie. Zachowałaś się nie fair, ale to nie oznacza, że mam cię tak traktować. Przepraszam.
Patrzyłam na niego nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Zatkało mnie. Mógł pominąć tą ostatnią część. Mimo tego wszystkie rzuciłam mu się na szyję i mocno przytuliłam. Odwzajemnił mój uścisk, z wyraźną ulgą.
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi z uśmiechem na ucho, po czym się oddalił.
Mi też ulżyło. W końcu było tak jak powinno być, nieprawdaż? Weszłam po cichu do kościoła, a mimo to wszyscy na mnie patrzyli. Słyszałam wiele szeptów, ze strony mojej rodziny. Inni mnie nie znali. Usiadłam na wskazanym mi wcześniej miejscu. Zostały jeszcze dwie minuty do ceremonii. Zdawałam sobie sprawę z tego, że będę świadkiem ślubu mojej siostry z facetem, którego kocham do szaleństwa. Po chwili pan młody wyszedł wraz z drużbami. Zayn wyglądał idealnie. Miał włosy zaczesane do góry. Czarny garnitur leżał na nim perfekcyjnie. Cały był jedną wielką, cholerną perfekcją. Tylko w jego czekoladowych oczach odbijała się niepewność i... smutek? Jak można być smutnym w dniu swojego ślubu? Rozglądał się jak by kogoś szukał. Wszyscy inni na sali, ślęczeli nad zegarkami i czekali na pannę młodą. Spóźniała się już minutę. Podniosłam wzrok. Malik zawiesił na mnie spojrzenie. Czyżby to właśnie mnie szukał? Nagle wszystko inne zniknęło. Posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił. Ten gest dosięgnął nawet jego oczu. Miałam ochotę podejść do niego i mocno się przytulić. Nie mogłam. A tak bardzo tego chciałam. Cóż za porąbany świat. Idealny na moją piosenkę. Przynajmniej jedno się zgadzało. Jak przez mgłę dotarło do mnie, że grają marsz weselny. Nie odwróciłam wzroku nawet o milimetr. Otrzeźwiałam dopiero gdy u boku mojej największej i najgorszej miłości stanęła ONA. Myślę, że ze zdziwienia miałam otwarte usta. Suknia zajmowała miejsca tyle co cztery osoby. No i jeszcze piąta Ellie. Jak mogłam zapomnieć. Zastanawiałam się jak zmieściła się w tą... ten strój. Bo w biuście był na pewno nieco przyciasny. Podniosłam się jak inni. Poczułam wibrację. Wyciągnęłam komórkę z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam wiadomość. Otworzyłam ją. Ed wysłał mi screena. Mój teledysk godzinę po publikacji miał już ponad 5000 odtworzeń! Spojrzałam na podpis Sheerana: ciągle rośnie! Szybko mu odpisałam, że jestem w siódmym niebie, a poza tym on powinien być już w kościele. Podniosłam spojrzenie. Richelle szeroko się uśmiechała patrząc wprost w oczy Malika. Ten czując mój wzrok na sobie, rzucił mi krótkie spojrzenie, co nie uszło uwadze jego przyszłej żony. Nie odważyła się jednak zgromić mnie wzorkiem przy takim tłumie.
W końcu przyszedł czas na przysięgę. Skręciło mnie w środku. Jakby dopiero do mnie dotarł fakt, że on będzie żonaty. On będzie moim szwagrem. 
- Ja Richelle, biorę ciebie Zaynie za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość... - do moich uszu dotarł głos mojej siostry.
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie mogłam ich w żaden sposób powstrzymać. Spojrzałam na Lou. Posłał mi pocieszający uśmiech, który odwzajemniłam, ale wyszedł z tego raczej grymas.

Louis
Co za szopka. Co za kretynizm. Moja mała księżniczka płakała, przez mojego najlepszego kumpla. Nie ma to jak rodzina. Traktowałem Agness jak młodszą siostrzyczkę. Dlatego chciałem ją pogodzić z chłopakami. Mniejsza o to. Mój przyjaciel za chwilę zrobi coś, czego będzie żałował do końca życia. Pochyliłem się lekko do przodu. Mogłem mu powiedzieć to co myślę, gdyż stałem najbliżej.
- Popatrz na nią. - lekko przekręcił głowę w jej stronę - To nie są łzy wzruszenia.
W tle słyszałem już pierwsze słowa przysięgi małżeńskiej wypowiadane przez Lee.
- Nie mogę nic zrobić. - odparł ciężko.
- Możesz kretynie. Wyobraź sobie, że na twoim miejscu możesz.
Posłałem uśmiech Ness. Niewiele to dało. Kiedy widziałem jak wysila się by to odwzajemnić, serce mi się krajało. Malik debilu, przerwij to. Inaczej ja to zrobię. Rzuciłem spojrzenie Liamowi. Widziałem, że myśli to samo. Za chwilę chyba rzucę się na tego głąba - Zayna.
- Ja... - oho... Malik się zaciął.
Sukces, proszę państwa!










































~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejka, hej!
519 wyświetleń pod ostatnim postem.... WOW!
Wracając mam nadzieję, że ten rozdział choć trochę wam się spodoba ;)
Myślę, że w kolejnym jednak was zaskoczę ;)
To.. Do następnego :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz? Skomentuj! Ja nie gryzę nawet za malutką krytykę ;)

.
.
.
.
.
.
template by oreuis